Smycze dla psów

Ogldasz odpowiedzi wyszukane dla hasa: Smycze dla psów





Temat: *** [Jakub takze tam jest...]


| Dobrze, jeszcze raz :) Nie mam nic do brzemienia, nie przeszkadza mi
samo słowo w innym otoczeniu (właśnie mam deja vu ;). Smycz generuje
psa, a pies - chce się czy nie, przywołuje inne odczytania,
szczególnie w towarzystwie spojrzenia. Mogę przy odrobinie dobrej woli
pobiec na koniec wiersza i tam odnaleźć echo tej smyczy - ale sama
piszesz, że nie o to chodzi. W rezultacie mamy głuchy telefon :)
"Kuba?". A sęk w tym, że to nie to.

| Smycz zdjęta ze ściany, na której wisi obok kluczy do mieszkania, pozostaje
w
| użyciu do końca historii; raz użyta zostaje zapamiętana. Jej obecność jest
nie
| do zakwestionowania.

Ale tego nie ma w tekscie. Tam smycz zostaje zdjęta nie tylko ze
spojrzeń. Jej obecność jest naddatkiem, implikuje znaczenie które
wytrąca z rytmu lektury. Stawia akcent tam, gdzie IMO nie jest
konieczny. I bez niej widać próby uniknięcia kontaktu.


Smycz była pod ręką, na tyle mocna i poręczna, że spełniła swoje zadanie. Może
stanowić wskazówkę dla innych na przyszłość.

Jasne jest, że tych dwoje - kimkolwiek są - udaje przed światem, że się nie
zna. Taka umowa niekoniecznie musi sprawiać przyjemność. Cicha umowa, może
żądanie, na które nie można się nie zgodzić. Więc jeśli wyartykułowane głośno,
to w jakimś celu. Może po to, by zbagatelizować ciężar.


"przypatrujemy się sobie, ostrożność smyczą wiąże nam spojrzenia
  ja u stóp drabiny, po drugiej stronie tęczy, żadnego
  pomostu między nami,
  wiara niewiara w jedną linę skręcone"

Przyjrzyj się.

1. Pierwsze zdanie - podmiot domyślny 'my'; zaczynasz wyliczenie: 'ja'
(oczekuję identyfikacji podmiotu zbiorowego: zaraz, już zaraz będzie
'ty', bo ciąg składniowy jest jednoznaczny - nie ma, i nie wiem czemu).

2. Ona znajduje się 'po drugiej stronie tęczy'. Co jest po drugiej
stronie tęczy? Jedno jest pewne: nie ma tam gnoma z garncem złota ;)
Pozostając w konwencji biblijnej, możemy się tam domyślać Boga, a idąc
dalej: Jakuba - kochanka - boga, potraktowanego jak ten z "Pieśni nad
pieśniami" (jako metafora). Mozna też przeczytać inaczej, bo nie
wiadomo który koniec jest który: to może ona jest bogiem. Tylko po co
mi u licha to potopowe przymierze?


Nie ma 'ty', bo Jakub-kochanek-bóg nie bierze udziału w dialogu. On postanawia
milcząco i egzekwuje swoje postanowienia.


3. Tęcza jest mostem. Ale między nimi 'żadnego pomostu'. Szlag trafia
obie interpretacje z pkt.2. To pomiędzy kim a kim jest ta tęcza? I o
so chodzi?

4. tęcza - most - drabina - lina. A czy mają aby spadochrony? ;) Po co
Ci ta lina? Może ja nie potrafię zwyczajnie jej zinterpretować? Czy ta
wiara i nie wiara nie moga się łączyć - dajmy na to - z konstrukcją
drabiny? Tak co drugi szczebelek? ;)))
5. Nadmiar zbliżonych znaczeniowo rekwizytów w rezultacie nie tylko
banalizuje wywód, ale skręca znaczenia w węzeł gordyjski. Czytelnik
(ja) ma wrażenie grochu z kapustą, kwiatka przy kufajce, dwóch
grzybków w oko.


Zdawać by się mogło, ze można negocjować, że istnieją drogi i sposoby,
tymczasem wszystko polega na tym, że ich istnienie, jakokolwiek logiczne,
usankcjonowane tradycją, historią i czym tam jeszcze, zawodzi. Czasy się
zmieniły. Owszem, pozostaje węzeł gordyjski i pomieszanie uczuć i pojęć. Nic
nie działa tak jak kiedyś. Tęcza i drabina są narzędziami pozornymi. No,
popsuły się. Dlatego, żadego pomostu między 'oną' a niewzruszonym w swoich
postanowieniach Jakubem, dlatego pleciona w melanż wiara i niewiara nie
przysłuży się żadnemu celowi.


Patrzę. Nie staram się dyskutować z treścią - może mi się podobać albo
nie. Natomiast sposób użycia środków uważam za dyskusyjny. I chyba
tylko o tym do tej pory pisałem. Sporo starych historii umiejętnie
opowiedzianych na nowo, broni się. Dobrze zrobiona parafraza potrafi
stać się zupełnie nową historią. Tym razem IMO - nie wyszło.


Tak czy inaczej, dzieki za zatrzymanie się - jak się to tutaj ładnie na php
mówi. :)


Taaa. Stale mi sie wydaje (choć mogę być w błędzie), że wiem o czym
miał być ten wiersz.


No właśnie, właśnie...


| Jest bardzo trudno odkrywać tropy do własnego wiersza. Nie lubie tego.

To nie rób tego. Zobacz, nie czepiam się treści. Czepiam się
warsztatu, a wszystko dlatego, ze mam słabość do tekstów
niedoskonałych; takich które błyszczą w trawie jak czyste złoto, a
okazują się być kapslem (nie miej za złe - takim kapslem można bardzo
długo i sympatycznie się bawić). Żałuję, że poza błyskiem, trudno w
nich coś jeszcze znaleźć.


Żałuję, ale przyjmuję do wiadmości


Przy czym - w swoim czepialstwie wcale oczywiście nie muszę mieć racji.

w.


lulla

Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Znowu psy obronne

Użytkownik Daniel Iwanowski <iwano@teta.com.plw wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:8j9obd$cp@okapi.ict.pwr.wroc.pl...


Takie psy
można i należy odpowiednio wychować.


Pisząc że nie można wychować psów tego typu miałem na myśli że nawet po
poprawnym, najlepszym wychowaniu ten pies dalej jest NIEOBLICZALNY bo pomimo
99,9% "dobrego" zachowania zawsze zostanie ten 0,1% który może prowadzić do
tragedii. Chyba nie powiesz że psa można wychować w 1000% na
przewidywalnego, że jesteś w stanie określić jego ruchy w KAŻDEJ sytuacji
jaka zdaża się w życiu. Niektóre ataki gdzie psy ZABIJAŁY zostały dokonane
przez "wychowane" psy obronne. Jesteś w stanie położyć głowę pod gilotynę i
powiedzieć z tą samą pewnością że się mylę...?

Zatem dalej uważam że, w moim znaczeniu tego słowa, psa NIE można wychować.


| Psy tego typu to BROŃ

Owszem. Między innymi.

| i jeżeli z czymś takim na spacer tam, gdzie są ludzie
| to tak samo jakbym szedł z NAŁĄDOWANYM i odbezpieczonym kałachem. Chyba
nie
| wypali... chyba...

Dlaczego CHYBA? To zależy od właściciela. Jesli nie potrafi zapanować
nad psem, to po prostu nie powinien go mieć, podobnie jak nie powinno
się zezwalać na posiadanie broni osobom, które nie są w stanie zapanować
nad swoją agresją.
Jeśli psa w pełni kontroluje, to na żadne CHYBA
miejsca nie ma.


Bzdura, broń palną kontroluję ja, a na spacerze z psem obronnym kontroluję i
siebię i psa kórego zachowań nie jesteś w stanie określić w 1000%.
Zachowanie broni jestem w stanie określić w każdej sytuacji z 10000% chyba
że chodzi o cuda.


| Psy tego typu to wyhodowana broń i tak powinny być traktowane. Jeżeli
ktoś
| decyduje się na takiego psa to MUSI mieć świadomość odpowiedzialności za
to
| co takie bydle może zrobić. IMHO właściciele powinni być rejestrowani a w
| przypadku tragedii sądzeni jak posiadacze broni.

W przypadku ewentualnego pogryzienia KAŻDY właściciel powinien być
BARDZO SUROWO karany - dokładnie tak, jak gdyby sam i celowo dopuscił
się uszkodzeń ciała/zabójstwa. Więcej: jeżeli czyjś pies szarpie
kogoś za nogawkę na przykład, powinno się to potraktować jako zwykłe
naruszenie nietykalności cielesnej przez własciciela wspomnianego
psa. Jeśli pies wejdzie na czyjąś posesję - włamanie. I tak dalej...


Tu się zgadzamy


| Przecież taki pies ma mordę z nieobliczalnym mózgiem na wysokości
| twarzyczki mojej ufnej córki.
Większość dresów ma o wiele bardziej nieobliczlny mózg i to znacznie
wyżej...


Sorki ale to nie argument do tej dyskusji.


| Jako że bać się jakoś nie lubię, na broń pozwolenia mi nie dadzą

Dlaczego Ci nie dadzą? Starałeś się?


Policja ..??? Do obrony przed POTENCJALNYM  mordercą...
Chyba żartujesz...?


[...]

| Piętnuje mój koszmar, psy mordercy i debilów właścicieli takich bydlaków.

Bo to wszystko przez to, że tak na prawdę prawie nigdy właściciel
nie odpowiada za swojego psa. Trudno jest wyegzekwować odpowiedzialność
cywilną (na przykład za zniszczone ubranie), nie mówiąc o prawnej.
Niektórzy ludzie kupują sobie psy, nad którymi nie są w stanie zapanować
(nawet jeśli będziemy to rozumieć tylko w sensie fizycznym), a świadomość
praktycznie bezkarności nie skłania do jakichś głębszych refleksji.
Cóż - pies kogoś pogryzie: wina psa, nie właściciela... Równie dobrze
można by tłumaczyć, że gdy się kogoś zastrzeli, to po prostu wina
pistoletu. Taki stan prawny jest zwyczajnie chory: w świetle prawa
pies powinien być traktowany jako bezwolne narzędzie w ręku jego
właściciela (nawet jeżeli takim nie jest), natomiast wszelkie
konsekwencje wynikłe z "działań" podjętych przez psa powinny być
traktowane jako zamierzone i zgodne z wolą właściciela. W ten i tylko
w ten sposób można spowodować, aby ktoś, kto kupuje sobie pieska,
zastanowił się przynajmniej, czy aby na pewno będzie w stanie utrzymać
na smyczy psa, który gdy dorośnie będzie ważył dwa razy więcej od niego
i czy w tej sytuacji nie jest może rozsądniej kupić sobie ratlerka
na przykład? Podobnie jest z psami biegającymi wolno bez jakiejkolwiek
opieki właściciela: jakoś nikomu do głowy nie przyjdzie, żeby zostawić
na przykład swój pistolet czy sztucer na dworze bez opieki, z psem
nie ma takich skrupułów. O ile właściciel musiałby odpowiadać za
wszelkie skutki wypuszczenia psa samopas w taki sam sposób, jak gdyby
to on zrobił wszystko, to, co zrobił jego pies (na przykład: kupa
na chodniku, przewrócenie sąsiadki, pogryzienie psa sąsiada, kradzież
kiełbasy z torby innej sąsiadki wracającej z zakupów, itp), to na
pewno liczba psów biegających luzem zmalałaby drastycznie.


Tu się z Tobą zgadzam ponownie. Przecież nie optuje za uśmierceniem
wszytkich psów obronnych ale za :
-ewidencją hodowli i kontrolą liczby, co do sztuki,w ten sam sposób jaki
czyni się to z bronią oraz kontrolą "jakości " psów
-pełnym ewidencjonowaniem co do sprzedaży bądz zmiany włąścicieli przez
"broń"
-pełną odpowiedzialnością włąścicieli o której napisałeś.

Pozdrawiam
Marek Pawłowski

Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: W sprawie psow.


On Tue, 13 Nov 2001, Grzechotnik wrote:
| On Mon, 12 Nov 2001, Grzechotnik wrote:
| Z tego, co powiedziales, wynika, ze nie strzelasz na strzelnicy, tylko
| gdzies w lesie, gdzie kazdy ma wstep. A widze, ze masz dzika ochote uzyc
| tego luku na czyms zywym... Wiewiorki sa pod ochrona? Trudniej sie trafia
| :)

Chyba pisałem wyraźnie strzelnica - nie wiem gdzie widzisz tam las
na strzelnicę każdy ma wstęp tak samo jak na tory łucznicze tak samo jak na
boisko, ale po to są wały i kulochwyty i dodatkowo czerwone chąrągiewki na
szczytach wałów, żeby każdy wał wiedział co jest grane.
Comprende?


napisales "opuszczona strzelnica na Pogorzu". Nie wiem, nie bylem tam, ale
skoro "opuszczona", to nie strzelnica. Tak samo na morskim opuszczonym
poligonie rakietowym nie nalezy strzelac rakietami do przeplywajacych
kutrow. Co do czerwonych choragiewek, to ja np. nie znam wojskowych
zwyczajow i jezeli teren jest nieogrodzony na przyklad i bez tabliczek, to
moge nie wiedziec i wlezc.


Ale skuteczne

Mam zawsze prawo do obrony, zawsze, a jak jakiś palant szczuje mnie psem to
z czystym sumieniem mogę kropnąć pieska jak i właściciela, i nie ma to nic
wspólnego z ustawami o ochronie zwierząt,


Po pierwsze, siadz spokojnie, bo gryzac sie niewiele ustalimy. Po drugie,
nie tyle masz prawo do obrony, co sad nie moze Cie obwinic, jezeli
dzialales w obronie koniecznej. Sek w tym, ze cholernie ciezko Ci bedzie
udowodnic, ze nie przekroczyles granic obrony koniecznej, jezeli
zastrzelisz psa z luku na srodku Swietojanskiej. A w praktyce tak niestety
jest, ze dowod, ze nie przekroczyles granic, musisz Ty przeprowadzic. Nie
mowie o teorii, a o praktyce.

Po trzecie, jezeli palant bedzie mial dobrego prawnika, to przypnie smycz
do psa i oskarzy Cie o probe zabojstwa nieudana ze wzgledu na
nieprzydatnosc srodka (znaczy, nie umiesz strzelac i trafiles w psa). Jak
nie bedziesz mial swiadkow, to bedziesz mial przechlapane, a jak bedziesz
mial swiadkow, to sad moze ich nie uznac za wiarygodnych, zwlaszcza jezeli
obywatel nalezal do tzw. szanowanych, a malo ktory sad uzna czlowieka
strzelajacego z luku za normalnego (o tym, skad wiem, co sad moze uznac,
na priv). W kazdym razie mozesz sie liczyc z masa szykan wynikajacych z
oskarzenia publicznego (zas palant zlozy zeznania i przestanie sie sprawa
interesowac, a Ty bedziesz sie tlumaczyl, a dobrze bedzie, jak unikniesz
aresztu. Luk panowie policjanci na pewno posieja w depozycie, kazdy chce
miec compoundowy dobry luk).

Po czwarte, mozesz przy okazji trafic czlowieka i wtedy bedziesz mial
przechlapane.

I to powyzej to nie jest kwestia, jak ja bym chcial, tylko jak jest. Wiec
chojrakowanie: "ile to ja psow nie nazabijalem" brzmi, wybacz, niezbyt
powaznie. Moze Ci sie uda utluc jednego czy drugiego kundla, ale trafisz
na nieco rozgarnietego wlasciciela i bedziesz mial pecha. Nie twierdze, ze
to sprawiedliwie, ale tak wlasnie to wyglada.

W efekcie lepiej stac spokojnie, gdyz naprawde ulamek promila psow sie
rzuci z klami, niz demonstrowac swoja wyzszosc.


Czytając Twe odpowiedzi to zaczynam mieć wrażenie że Ty uważasz że ja latam
po lasach i
poluje na dzikie kundle i inne włóczące się psy,  albo po mieście, nic
bardziej mylnego, a swoją drogą to każdy myśliwy i leśniczy ma pełne prawo
odstrzelić każdego psa biegającego luzem po lesie bez kagańca, szczególnie w
ostajach zwierzyny.


Podstawa prawna, prosze? Lesniczy owszem, mysliwy raczej nie. Przy okazji
delikatnie zwroce uwage, ze spokojnie by Cie mozna za klusownictwo zwinac
- z compoundowym lukiem w lesie to nawet jakimis bractwami rycerskimi bys
sie nie wykpil. Rowniez zwroce uwage, ze nawet, jezeli nalezysz do Kola
Lowieckiego, to z tym lukiem chyba przekraczasz wszelkie przepisy o
mysliwych i lesniczych...

Ergo: ja wiem, ze luk to grozna bron. I mozna z niej strzelac w tarcze,
albo w psa, albo w czlowieka. Zalezy, kto z czego czerpie
satysfakcje. Zabic psa to zaden problem, a leb ukrecic bezdomnemu
kotu to juz w ogole. Tylko po co? Chodzi o to, zeby pies nie ugryzl, czy
zeby sie na nim wyzyc? Co kto lubi. Choc czasem prawo moze byc i po Twojej
stronie. A czasem nie.

I nie chodzi mi o uwazanie, co Ty robisz. Gdybym ja zabil psa, to bym sie
tego wstydzil i nie rozglaszal wszem i wobec. Tak samo, jak nie chwale
sie, ze komus w morde przylozylem czy ze pognalem zebrakow spod drzwi.


U naszych sąsiadów za zachodnią granicą, to leśniczy nie dość że
odstrzeliłby psa, to jeszcze  właściciela czeka sprawa i 1000 marek grzywny,
gdyby natomiast piesek zagryzł choćby zająca kara rośnie do 2500, o grubszej
zwierzynie nie wspomnę, wogóle kary za takie rzeczy są u nich cholernie
wysokie, np wycięcie nielegalne 80 letniego dębu to 50tys marek, to akurat
znam z autopsji, za oceanem też nie lepiej, w kanadzie kumpel zaliczył 500
dolców mandatu, za wyrzucenie przez okno puski piwa, i jeszcze musial wrócić
i ją zabrać z powrotem, swoją drogą słusznie.


U naszych wschodnich sasiadow legalne jest stawianie sidel i potrzaskow.

A my zyjemy posrodku. I co z tego?

Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: W sprawie psow.


On Tue, 13 Nov 2001, Grzechotnik wrote:
napisales "opuszczona strzelnica na Pogorzu". Nie wiem, nie bylem tam, ale
skoro "opuszczona", to nie strzelnica. Tak samo na morskim opuszczonym
poligonie rakietowym nie nalezy strzelac rakietami do przeplywajacych
kutrow. Co do czerwonych choragiewek, to ja np. nie znam wojskowych
zwyczajow i jezeli teren jest nieogrodzony na przyklad i bez tabliczek, to
moge nie wiedziec i wlezc.


Opuszczona, a dokładniej pozostająca w gesti wojska, ale nie używana do
strzelań z broni wojskowej,
ale ogrodzona, choć w płocie jest kilka dziur ale gdzie teraz nie ma, z
jedną furtką, brama zamknieta, od czasu do czasu korzystają z niej mysliwi


Po pierwsze, siadz spokojnie, bo gryzac sie niewiele ustalimy. Po drugie,
nie tyle masz prawo do obrony, co sad nie moze Cie obwinic, jezeli
dzialales w obronie koniecznej. Sek w tym, ze cholernie ciezko Ci bedzie
udowodnic, ze nie przekroczyles granic obrony koniecznej, jezeli
zastrzelisz psa z luku na srodku Swietojanskiej. A w praktyce tak niestety
jest, ze dowod, ze nie przekroczyles granic, musisz Ty przeprowadzic. Nie
mowie o teorii, a o praktyce.


Błąd w rozumowaniu, właśnie że mam prawo do obrony sąd później tylko ustala
czy prawo przekroczyłem czy nie, na świętojańskiej nie strzelam, co dowodów
zgoda, i łatwo mi to przyjdzie udowodnić zę strelałem do biegnącego na mnie
psa.


Po trzecie, jezeli palant bedzie mial dobrego prawnika, to przypnie smycz
do psa i oskarzy Cie o probe zabojstwa nieudana ze wzgledu na
nieprzydatnosc srodka (znaczy, nie umiesz strzelac i trafiles w psa). Jak
nie bedziesz mial swiadkow, to bedziesz mial przechlapane, a jak bedziesz
mial swiadkow, to sad moze ich nie uznac za wiarygodnych, zwlaszcza jezeli
obywatel nalezal do tzw. szanowanych, a malo ktory sad uzna czlowieka
strzelajacego z luku za normalnego (o tym, skad wiem, co sad moze uznac,
na priv). W kazdym razie mozesz sie liczyc z masa szykan wynikajacych z
oskarzenia publicznego (zas palant zlozy zeznania i przestanie sie sprawa
interesowac, a Ty bedziesz sie tlumaczyl, a dobrze bedzie, jak unikniesz
aresztu. Luk panowie policjanci na pewno posieja w depozycie, kazdy chce
miec compoundowy dobry luk).


To też znam z własnego doświadczenia pomny jednak nauk które wyniosłem za
dawnych czasów z
wojska, prawnik nie będzie w takim wypadku potrzebny pełne info służę na
priv
Cóż jak by nie patrzył luk nie jest bronią i nie potrzeba na niego
zezwolenia.
A prawnika równie dobrze mogę mieć ja, i facetowi trudno będzie udowodnić że
mnie nie szczuł.


Po czwarte, mozesz przy okazji trafic czlowieka i wtedy bedziesz mial
przechlapane.
I to powyzej to nie jest kwestia, jak ja bym chcial, tylko jak jest. Wiec
chojrakowanie: "ile to ja psow nie nazabijalem" brzmi, wybacz, niezbyt
powaznie. Moze Ci sie uda utluc jednego czy drugiego kundla, ale trafisz
na nieco rozgarnietego wlasciciela i bedziesz mial pecha. Nie twierdze, ze
to sprawiedliwie, ale tak wlasnie to wyglada.


Strzelałem do jednego i go nie zabiłem, ale strzelę do każdego następnego,
który mnie będzie atakował
wolę go zastrzelić niż choć raz mieć w sobie jego ząbki


W efekcie lepiej stac spokojnie, gdyz naprawde ulamek promila psow sie
rzuci z klami, niz demonstrowac swoja wyzszosc.


Nie zamierzam sprawdzać bezczynnie czy to akurat jest ten czy tamten ułamek


Podstawa prawna, prosze?


A proszę
1. Ustawa o przeciwdziałaniu wściekliźnie z 1926 roku z późniejszymi
zmianami
Mówi o karach i zakazie puszczania psa luzem w lasach, i wspomina o
możliwości odstrzału psa przez leśniczych lub mysliwych
2. Ustawa o ochronie przyrody jest tam odpowiedni ustęp, dodatkowo na każdej
tablicy przed wejściem do lasu jest zazwyczaj napisane że nie możan puszczać
psa wolno.
To samo


Lesniczy owszem, mysliwy raczej nie. Przy okazji
delikatnie zwroce uwage, ze spokojnie by Cie mozna za klusownictwo zwinac
- z compoundowym lukiem w lesie to nawet jakimis bractwami rycerskimi bys
sie nie wykpil. Rowniez zwroce uwage, ze nawet, jezeli nalezysz do Kola
Lowieckiego, to z tym lukiem chyba przekraczasz wszelkie przepisy o
mysliwych i lesniczych...


Po lasach mogę chodzić z łukiem i każdą inną rzeczą na którą mam ochotę a
której prawo nie zabrania,
nie jest to kłusownictwo, tak samo każdego palacza można by wsadzić idąc
tokiem Twego rozumowania za zapałki w lesie jako podpalacza,
Wiele osób strzela w lasach dlatego że to w miarę spokojne miejsca gdzie nie
ma ludzi, i łatwo o dobre miejsce.
np jakąs dolinkę między morenowymi stromymi wzgórzami.
Polowanie w Polsce z łuku jest zabronione


Ergo: ja wiem, ze luk to grozna bron. I mozna z niej strzelac w tarcze,
albo w psa, albo w czlowieka. Zalezy, kto z czego czerpie
satysfakcje. Zabic psa to zaden problem, a leb ukrecic bezdomnemu
kotu to juz w ogole. Tylko po co? Chodzi o to, zeby pies nie ugryzl, czy
zeby sie na nim wyzyc? Co kto lubi. Choc czasem prawo moze byc i po Twojej
stronie. A czasem nie.


Właśnie chodzi tylko o to, że nie mam ochoty być gryziony, a nie o to że mam
ochotę polować na pieski,
niektóre lubię choć wolę duże koty,
A ja wiem że pies to czasem broń o wiele grożniejsza a biorąc pod uwagę
liczbę psów do liczby pogryźień w stosunku do łuczników i wypadków
postrzeleń to pies jest niebezpieczniejszy.


I nie chodzi mi o uwazanie, co Ty robisz. Gdybym ja zabil psa, to bym sie
tego wstydzil i nie rozglaszal wszem i wobec. Tak samo, jak nie chwale
sie, ze komus w morde przylozylem czy ze pognalem zebrakow spod drzwi.
U naszych wschodnich sasiadow legalne jest stawianie sidel i potrzaskow.


To u nich jest nielegalne i na dodatek o wiele surowiej karane niż u nas,
ale jest teraz częste, za ZSRR, było bardzo rzadkie, za tygrysa było 10 lat
łagrów, zresztą słusznie.


A my zyjemy posrodku. I co z tego?


Nic ale można czerpać wzorce, albo pielęgnować to co dobre
Vide PRL, który nie zmieniał ustawy o wscieklźnie z 1926 bo była jednym z
najlepszych dokumentów, precyzyjnym i ponadczasowym, zmiany wprowadzono
dopiero w ostatnich latach.

Grzechotnik

Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jakub791.xlx.pl



  • Strona 4 z 4 • Wyszukano 247 rezultatw • 1, 2, 3, 4  

    Powered by WordPress dla [Wywiadowka]. Design by Free WordPress Themes.