stół wielkanocny

Ogldasz odpowiedzi wyszukane dla hasa: stół wielkanocny





Temat: Co czytacie dzieciom?
Co czytacie dzieciom?
Ew. co czytaliście/ będziecie czytać?


U mnie klasyka- Kubuś, Mikołajki, a najbardziej, najbardziej, najbardziej to
Astrid Lindgren- Jej wszystko, ale po wielekroć to: Dzieci z ulicy
Awanturników, Lotta z ulicy Awanturników, Ronja- córka zbójnika, Dzieci z
Bullerbyn, no i, przede wszystkim- Madika z Czerwcowego wzgórza oraz Madika i
berbeć z Czerwcowego wzgórza- to u nas tuż po Biblii w domu:)

Szkoda, że polska literatura dziecięca nie ma swojej Lindgren- w naszych
realiach osadzone są tylko te " Bułeczki " czy " Dzieci z Leszczynowej
Górki ", dosyć koszmarkowate. Miziołki Olechowej jakoś nie trafiają do mnie,
a Musierowicz dla starszych dziewczynek. Jest, oczywiście, np. Wanda
Chotomska, no, ale ona raczej wiersze i krótsze formy.


Lubimy też 2 książki kulinarne dla dzieci: " Kuchnia pełna cudów " (
ogórkowaty krokodyl jako nowa świecka tradycja zawsze na naszym stole
wielkanocnym między galaretką z cielęciny a pasztetem ) i Musierowiczowej "
Całuski pani Darling ".


Muminków, niestety, moje dzieci jakoś nie " złapały ", nad czym boleję, choć,
oczywiście, gdy chcą mi dogryżć, wypominają, że nie przypominam za bardzo
Mamy Muminka.


Z baśni Andersen( ach! ach! przy Syrenie zawsze płaczemy ), bracia Grimm-
zwłaszcza te różne o głupich Jaśkach, Kaśkach, itd., oraz Klechdy sezamowe
Leśmiana ( dziewczynki nawykłe w dzieciństwie do czytania Leśmiana, w
młodości tym chętniej zakosztują wspólnego z ukochanym czytania Jego
erotyków, myślę ).






Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: skoro aniolki maja skrzydelka
No coz, pewnie jeszcze pamieta kolorowe "katolickie" jajeczka ze stolu
wielkanocnego... :) Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Prześwietni Czterdziestoletni cz.34
Ja tez przyłączam się do życzeń swiątecznych spokoju, dostatku na stole
wielkanocnym, zabawy w "stłuczki" i "taczanki", czyli wesołego jajka.Nie
narazanie się "dyngusiarzaom", żeby nie nabawić się kataru, chochlik Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: PODSUMOWANIE 1 RUNDY PPFP....
WESOŁYCH ŚWIĄT, MOKREGO DYNGUSA, POWODZENIA W POSZUKIWANIU JAJEK I OBWITEGO
STOŁU WIELKANOCNEGO!!!
Pozdrowaśki!!! Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: UWAGA !! PROWADZE SWIEZE MIESKO:))))))
A pani Gessler ma za to głos jak nadepnięta kotka. Ta nawiedzona, "światowa"
warszawianka, która uczy Nikosiów Dyzmów jak powinny ich stoły wielkanocne
wyglądać może mi skoczyć.... Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Lola szuka owieczki......
.. znow pudlo .. nie mowie o japoneczkach ( tych na nozki tez nie )
i cegielkach pod glowe, ale o chinkach .. a te w puchu wychowane
( herbatki, eliksiry, szkoly tarmoszenia mojej skory, dbania o pazurki
i uszka, koegzystencja ... ach to drapanie po grzbiecie ) ... bajka
i to w Twojej szafie...
Enancjo



Gość portalu: lola17 napisał(a):

> Innymi słowy "różne kobiety wokół Ciebie krążą, ale tylko ja mam to szczęście,
> aby Cię trzymać w
> szafie"? :-)))) Gdzieś to już słyszałam.... Ale żeby od razu Chinkę..... Umieję
> tność parzenia herbaty i
> awersja do poduszek to chyba nie wszystko!
>
> Gość portalu: enancjo napisał(a):
>
> > .. nadal twierdze ze baran lespszy, hmm podhodujesz przez
> > pol roku, nawet w szafie i hop na stol Wielkanocny jak znalazl..
> > .. z owca tak nie wyjdzie .. mozesz trafic na czarna !!!
> > .. a Baranem .. to czarny baran czarny ....
> > Enancjo
> > PS : psow w Afryce nie jedza .. taki lokalny zabobon .. nie trafilas,
> > ale jakas ciekawa chinka, koreanka.. pewnie by nie pogardzila ...
> > zatopic zabki w moim ciele ...
> > Gość portalu: lola17 napisał(a):
> >
> > > Barany chodzą stadami!
> > > Ja chcę jedną, słodką, cieplutką owieczkę!!!
> > >
> > > Gość portalu: enancjo napisał(a):
> > >
> > > > .. no wiesz reanimacja .. co za pech ...
> > > > .. Lola .. a moze lepiej Barana !!
> > > > Enancjo
> > >
> >
>

Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Lola szuka owieczki......
Enancjo...daj spokój....i tak cię nikt nie chce :-))))
A ja nie chcę szafy!!!!!!!!! Do lamusa z nią!
Pozbądź się swoich szafowych ograniczeń, to pogadamy :-)))

Gość portalu: enancjo napisał(a):

> .. znow pudlo .. nie mowie o japoneczkach ( tych na nozki tez nie )
> i cegielkach pod glowe, ale o chinkach .. a te w puchu wychowane
> ( herbatki, eliksiry, szkoly tarmoszenia mojej skory, dbania o pazurki
> i uszka, koegzystencja ... ach to drapanie po grzbiecie ) ... bajka
> i to w Twojej szafie...
> Enancjo
>
>
>
> Gość portalu: lola17 napisał(a):
>
> > Innymi słowy "różne kobiety wokół Ciebie krążą, ale tylko ja mam to szczęś
> cie,
> > aby Cię trzymać w
> > szafie"? :-)))) Gdzieś to już słyszałam.... Ale żeby od razu Chinkę..... U
> mieję
> > tność parzenia herbaty i
> > awersja do poduszek to chyba nie wszystko!
> >
> > Gość portalu: enancjo napisał(a):
> >
> > > .. nadal twierdze ze baran lespszy, hmm podhodujesz przez
> > > pol roku, nawet w szafie i hop na stol Wielkanocny jak znalazl..
> > > .. z owca tak nie wyjdzie .. mozesz trafic na czarna !!!
> > > .. a Baranem .. to czarny baran czarny ....
> > > Enancjo
> > > PS : psow w Afryce nie jedza .. taki lokalny zabobon .. nie trafilas,
> > > ale jakas ciekawa chinka, koreanka.. pewnie by nie pogardzila ...
> > > zatopic zabki w moim ciele ...
> > > Gość portalu: lola17 napisał(a):
> > >
> > > > Barany chodzą stadami!
> > > > Ja chcę jedną, słodką, cieplutką owieczkę!!!
> > > >
> > > > Gość portalu: enancjo napisał(a):
> > > >
> > > > > .. no wiesz reanimacja .. co za pech ...
> > > > > .. Lola .. a moze lepiej Barana !!
> > > > > Enancjo
> > > >
> > >
> >
>

Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: historia absurdalnych zakazów
zakaz stosunkow plciowych na stole wielkanocnym
dopoki goscie nie rozejda sie do swoich domow
Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Wesołych Świąt
z wzajemnością i ponadto:

Radosnych spotkań przy Wielkanocnym stole,
Paniom z pisankami i mazur(k)ami, a Panom z babeczkami :)
Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Wesołych Swiąt
Wesołych Swiąt
Zycze wszystkim forumowiczom zdrowych, pełnych radosci świąt,podróży tak
dalekich jak daleko sięgają nasze marzenia a dla wszystkich zakochanych w
Tunezji zapachu jaśminu i smaku harissy na wielkanocnym stole. Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Zyczenia.
Zyczenia.
Zwykle przy stole wielkanocnym skadamy zyczeniam bliskim i tym
ktorzy sa przy nim. Oby wszyscy przy nim byli bliskimi, aby nie
dzielil strach, zlosc albo nienawisc.
Najlepsze zyczenia swiateczne.

Antek Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Jak dlugo saczenie wod plodowych?
popieram pimpka, przynajmniej skosztujesz przysmaczkow z wielkanocnego stolu, a
dzidzia zdazy jeszcze
wesolych swiat
dobrze ze sie ok skonczylo

Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Co ciekawego gotujecie na Święta?
podnoszę temacik do góry bo tez jestem ciekawa.
Jakie potrawy znajdą sie na Wielkanocnym stole ???


Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Dieta dr Ewy
Dzien osmy i dziewiaty
Witam!

Czyzbym przetrwala swieta???

Wczoraj jednakze nieco zmodyfikowalam moj post bo zjadlam odrobine swieconki (tzn. cwiartke jajka i 2 kromeczki z bulki z odrobina masla). Nie czulam sie specjalnie winna bo ilosc naprawde byla minimalna a co jak co ale swieconke na wielkanoc zjesc musialam z moja rodzinka. Oprocz tego na sniadanie byl sok grapefruitowy (jakos lepiej mi wchodzi sok niz caly grapefruit, i do tego to obieranie i rozdrabnianie na czastki - nie dla mnie...). Na obiad podczas gdy moja rodzinka zajadala sie smacznym indykiem z kus-kus i warzywami, ja mialam tylko gotowane warzywka i moja ulubiona czerwona kapuste sloikowa.

Po poludniu jechalismy do znajomych i jakos glodna sie ciagle czulam wiec wzielam ze soba na wszelki wypadek paczuszke marchewek ktore chrupalam sobie po drodze. Bardzo mi to pomoglo przy pokonywaniu pokus przy ich wielkanocnym stole. Aczkolwiek jak przybylam podano mi ciasto ale szybko zaczelam podawac corce sama kuszac sie jedynie na tyci-tajni kawalatek sernika (na koncowce widelca) - wcale mi nie smakowalo (nie byl domowej roboty) i nie skusilam sie na wiecej mimo namow gospodarzy. Dawniej nie do pomyslenia...

Po powrocie wybralam sie na 45 minutowy jogging i mysle ze wybiegalam te wszystkie zgubne kaski swiateczne. Wieczorem tlko jablko i to by bylo na tyle.

Dzien dziewiaty (Poniedzialek wielkanocny) narazie mija bardzo dobrze. Jest latwiej bo jestem w domku i nie mam pokus od swiatecznych gospodarzy.

Jedyne co Wam powiem ze tesknie za takim intensywnym smakiem - jak np. czekolada, ser czy frytki albo miesko (wczorajszy indyk ... mniam... mniam...). Troche mdla ta dieta jest i monotonna i mimo swiat bylam zajeta i nie mialam okazji poeksperymentowac zanadto. Ale w moim najbliszym planie sa galabki faszerowane nadzieniem wegetarianskm (przepis z ksiazki Dr. Ewy). Musze tylko kupic kapuste i bedzie pychotka!!

No to na tyle, dziewczyny trzymajcie za mnie kciuki zebym wytrwala - zostalo mi jeszcze az 33 dni!!!

Pozdrawiam jeszcze ciagle swiatecznie

Daga Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: dieta lodowa
anna.mama.gabriela napisała:

> Czesc
> Jak tam u Was rezultaty bo u mnie po 14 dniach rewelacja z waga to dokladnie
> nie wiem ale mysle ze z 5 kg jest mniej ale w pasie mam 6 cm mniej .
> Teraz dam sobie tydzien luzu a po Swietach pociagne jeszcze 2 tygodnie ,
> jeszcze nigdy odchudzanie nie bylo chyba takie proste zawsze chodzilam glodna
a
>
> teraz nie.
> Wesolych swiat a Wam dziewczyny jak idzie????

hej, ja na święta odpuściłam, zaczynam znowu od jutra (zaliczyłam cztery
tygodnie, chcę jeszcze dwa pociągnąc, bo mi ta dieta bardzo dobrze służy).
tym razem nabyłam odżywkę białkową o smaku owoców leśnych
a przy stole wielkanocnym marudziłam, że "chcę moje lody"


więc u mnie wygląda to tak:
- zrzuciłam 5 kilogramów (w miesiąc, ale ja miałam niedużo do zrzucenia, a
wiadomo, że łatwiej zrzucić z dużej nadwagi, niż z tych ostatnich, upierdliwych
3-4 kilogramów. chciałam zejść do zeszłorocznego rozmiaru 36, co mi się
udało ))
- znacznie mi się przy okazji zmniejszył cellulit - jestem w szoku!
- baaardzo mi się poprawiła cera!
- cudownie się czuję i po raz pierwszy od dawna nie narzekam na "przesilenie
wiosenne"

co do karmienia piersią - ja niestety nie wiem. to znaczy wydaje mi się, że
możnaby, gdyby nie te dwa dni lodowe - same lody plus odżywka białkowa.
naprawdę trudno mi powiedzieć, może jakiś lekarz się wypowie?
na pewno prędzej można karmić na lodowej niż na trzynastce - ale to moje
zdanie, niefachowca



Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: 1998
życzenia
Zdrowych i spokojnych
Świąt Wielkanocnych
Radości przy wielkanocnym stole,
oraz tradycyjnego dyngusa
oraz optymizmu na codzień
życzą
Monika z rodziną Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: sierpień 2003
No to i ja się dołączam do życzeń Wielkanocnych. Życzę Wam kochane dziewczynki
i kochane sierpniaczki samych radosnych dni, zdrowia i uśmiechu, pyszności na
wielkanocnym stole, popsikanego dyngusa i wszystkiego naj,naj,naj....
Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Czat'owe teksty
<fiz1> Powiedzmy sobie szczerze, gdyby nie kraksa Hamiltona z Raikkonenem to Robert byłby w najlepszym przypadku trzeci
<qwerty> A gdyby twoj ojciec poszedl do kuchni zamiast do sypialni bylbys nalesnikiem


<lau> naparzam się wczoraj z bratem i w pewnym momencie uderzyłem w lampę, ktora zaczęła się kołysać
<lau> brat mówi mi "uważaj"
<lau> myślałem, że rodzice są w piwnicy, to mu odpowiedziałem: ""uważaj", to mówiła mama do taty, a i tak się urodziłeś"
<lau> po chwili do pokoju wchodzi ojciec i wali do mnie: "byłeś przy tym, że wiesz?"


<rafik> powiedz ze jestes
<nowak> jestem
<nowak> kurwa!!
<nowak> chorwacja zremisowala
<nowak> a ja 3 zl na nich chujow postawilem
<nowak> co chcesz?
<rafik> o ja wlasnie o meczu
<rafik> kojarzysz jak w pierwszej polowie komentator powiedzial cos w desen: "no tam byla lekka przepychanka w polu karnym... znamy jednego sedziego ktory bez wahania podyktowalby jedenastke" ??
<rafik> z reszta niewazne
<nowak>
<nowak> Webb
<rafik> mialem calkiem cicho tv a po tym tekscie slysze ryk sasiada zza sicany: "znam i bym kurwe zajebal !!!"
<nowak>



<morswin> uwage na polskim dostalem Oo
<alg> za co? ;>
<morswin> nie wiem, spalem


<twr> auto rozjebałem... dzik mi wyskoczył przed maskę... auto do kasacji :/
<wiki> a czyja wina była?
<twr> jak czyja?
<wiki> no kto zawinił?
<twr> no dzik... wybiegł z podporządkowanej i nie ustąpił pierwszeństwa! nie wiem kto go wpuścił do ruchu publicznego...


<Waldi> Hej, Bidon o kim pisałes Charakterystyke na dzisiejszym egzaminie gimnazjalnym o "syzyfowych pracach" czy o "kamieniach na szaniec" ?
<Bidon> No o syzyfowych pracach...
<Waldi> mhmm a kogo wybrałes?
<Bidon> No jakto kogo? Syzyfa...
<Waldi>...



<pilar> zrobiłem dziś w chuja PKP
<kurekq> w jaki sposób?
<pilar> kupiłem bilet i nie pojechałem


<TechR> najgorsze jest to
<TechR> ze jestem glodny
<TechR> a w lodowce wiekszosc rzeczy sama chodzi
<Charibo> fajnie, nie musisz wstawac od kompa
<Charibo> bo samo przyjdzie
<TechR> ta
<TechR> kwestia tego
<TechR> kto kogo zje



<adam> Mam ServicePack do Visty. 160 MB.
<pumba> I co on robi?
<adam> Trzy i pół godziny się instaluje...


<KCh> jakbym była wezsza w barach i w biodrach
<KCh> i nizsza
<KCh> i mniejsze nogi miała i wezszy nos
<dnk> to gralabys malego gloda w reklamie danio


<oli> ten bezdomny podszedł i sie do mnie pluje że mi wpierdoli
<oli> i teraz szukam ludzi na niego żeby go skopać
<maxis> i co ... zrobisz bezdomnemu wjazd na chate?


<Zonda> Ja mam 45 lat i jeszcze jestem dziewicą, oddam moj skarb Temu jedynemu w noc poslubna..
<Buka> Zapisz ten skarb komuś w testamencie.


<karollo92> Ty masz dzisiaj urodziny?
<rusack> No
<karollo92> To cie chyba zrobili dla żartu.


<Xys> nosilem trzy prezerwatywy przez cale liceum
<Xys> ale juz teraz ich nie mam
<Xys> niestety
<Bas> tzn, termin waznosci minal?


<Kilia> Psy są milusie
<mostek> lol po co one komu
Chros [chros@192.128.56.37] has joined #nspl
<mostek> żebrzą o żarcie, pakują się do łóżka
<mostek> pierdzą i zjadają pantofle...
<Chros> no coz, takie już sa te kobiety...
<Kilia> ej :/


<@Afrael> Tak sobie pije, z takiego fajnego kubka duzego.
<@Afrael> Dopiero mi przed chwila powiedzieli ze to wazon.


<FuDi> ile masz wzrostu ?
<ins> 171 cm
<FuDi> niziolek
<ins> ten niziolek chodzi 1.5 roku na silke xD
<FuDi> ile cisniesz?
<ins> 5 minut jak duza kupa


<qq> dziś na tvn24:
<qq>" na wielkanocnym stole [ gdzies na spotkaniu dla bezdomnych ] znajduje sie świąteczny żurek, jajka, jest tam również nasz reporter... " Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: pieknie, po prostu pięknie..
Lada moment na kanale "Cartoon Network" zacznie się serial animowany
"Ed, Edd i Eddy", ja tymczasem odpisuję osobie znanej jako *Ela*:


| Kwestia, według mnie, czy nie zgadzając się na przykazania kościelne sam
| siebie nie wykluczasz, mimo, że sam mówisz o sobie: katolik.
| Nie, nie wykluczam siebie. Czuję, ze mimo wszystko nim jestem.
A nie zachowujesz jak dziewica, ktora chcialaby ale sie boi? ;)
Raz piszesz, ze nie potrzebni Ci ksieza, kosciol i Kosciol, a w innym miejscu,
ze nie wykluczasz siebie ;) To taka asekuracja? Tak na wszelki wypadek, nie
uznaje przykazan koscielnych, na swoj sposob interpretuje Dekalog (chociaz
stoi to w sprzecznosci z interpretacja KK - np. cudzolostwo), a z drugiej
strony czuje sie katolikiem, bo?


No właśnie mi nie wypada napisać nic innego jak "to asekuracja, bo?" :)

No bo ja serio nie wiem przed czym czy przed kim miałbym się asekurować.

Napiszę to jeszcze raz, czuję się katolikiem bo:

Mam chrzest i komunię i bierzmowanie i nawet ślub kościelny. Co do tego czy
chcę być ochrzczony czy nie, z przyczyn oczywistych, nie miałem nic do
gadania. Gdy brałem pierwszą komunię, to jak, strzelam, 95% moich
rówieśników, bardziej zależało mi na prezencie niż na samej komunii więc też
nie odpowiem, że wziąłem ją świadomie. Ale bierzmowanie i ślub kościelny to
był mój własny, świadomy wybór, którego nie żałuję. Chciałem i mam.

Czuję się katolikiem bo czuję potrzebę pójścia 2, 3, 4 razy w roku do
kościoła, m.in. w okresie świątecznym, jest to dla mnie jakiś element
tradycji, którą przekazali mi rodzice i sam chcę ją przekazać własnemu
dziecku. Nie jest to potrzeba czysto duchowa, że nagle 2 razy do roku pragnę
się modlić w kościele a raczej taka sama tradycja jak jajka na stole
wielkanocnym, choinka, kolędnicy, spotkanie się z rodziną itd...

Więc możesz sobie to nazwać jak chcesz... chęcią podtrzymania tradycji,
"wybiórczą potrzebą" czy jak tam kto chce sobie skomentować.


Wiesz, czym innym byloby uznawanie zasad KK, przykazan koscielnych i ich
lamanie, bo jak sie mowi, nikt nie jest doskonaly i to bylby grzech,
spowiadalbys sie i tak dalej. I wtedy bylbys katolikiem. Ale przeciez Ty nie
uznajesz elementarnych zasad KK i dla jasnosci pisze o zasadach KK a nie o Dekalogu.
Kosciol - nie, ksiadz - nie, spowiedz - nie, interpretacja Dekalogu wedlug KK
- nie, przykazania koscielne - nie,


A tu się z Tobą nie zgodzę.

Zdarza mi się czasami wejść do kościoła... ot tak z własnej woli... w dzień
powszedni na przykład. Wejść, posiedzieć, pomyśleć, "porozmawiać" (?) z
Bogiem, siedząc na kościelnej ławce. A czasem też, gdy jestem z dzieckiem,
wytłumaczyć mu to czy tamto na "żywych" przykładach typu ołtarz, krzyż,
obrazy z drogą krzyżową itd.

Ale wolę w kościele być wtedy kiedy tego sam zechcę... i nie potrzebuję być
tam w czasie mszy.

I za oszukiwanie Boga i samego siebie bym uznał przesiadywanie w kościele co
niedziela, tylko dlatego, że tak jest gdzieś zapisane.


Z mojego punktu widzenia nie jestes katolikiem, ale jestes osoba wierzaca,
podobnie zreszta i ja ;)


Ja mimo wszystko _czuję_, że jestem katolikiem. Choć być może, zgodnie z
logiką nie spełniam podstawowych wymagań. Ale czy w wierze jest do końca
miejsce na logikę? :)

Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: tulipany
Wiosna u drzwi
Pod koniec lutego, zmęczeni zimą, wypatrujemy pierwszych oznak wiosny. Jeszcze
zanim na dobre zawita w ogrodzie, możemy zaprosić ją do domów. Są rośliny,
które właśnie w tym okresie ożywią swymi pięknymi kwiatami nasze mieszkania i
wielkanocne stoły.

Rośliny cebulowe są zwykle sadzone w ogrodach, ale mogą być również roślinami
doniczkowymi. I właśnie ten sposób ich uprawy, coraz bardziej zyskuje na
popularności. Dzieje się tak nie tylko z powodu ich pięknych kwiatów, ale
również dlatego że okresem ich kwitnienia daje się prawie dowolnie sterować.

Duże cebule – wielkie kwiaty
Hipeastrum i amarylis to rośliny znane od dawna, jednak zbyt rzadko widuje się
je w naszych domach. Obecnie wyhodowano ogromna liczbę krzyżówek, różniących
się kolorem, wielkością i ilością kwiatów na w kwiatostanie. U hipeastrum
osiągają one średnicę nawet 20 cm; u amarylisa są mniejsze, za to jest ich
więcej (nawet do 12) i przyjemnie pachną. Oba gatunki są często mylone -
oprócz różnicy w liczby i wielkości kwiatów mają jednak inną budowę łodygi
kwiatostanu, który u hipeastrum jest pusty w środku.
Amarylis i hiperastrum to łatwe w uprawie rośliny doniczkowe. W mieszkaniu ich
kwiatami możemy cieszyć się przez kilka kolejnych sezonów. Wieloletnie cebule -
odpowiednio pielęgnowane – kwitną nawet dwa razy do roku. Jeżeli zależy nam
na tym, aby zakwitły w określonym czasie, np. na Wielkanoc lub na imieniny
znajomych, powinniśmy wysadzić je do doniczki 6-8 tygodni wcześniej, tyle
bowiem trzeba czekać, zanim ukażą się kwiaty.
Cebule należy umieścić w doniczce tylko niewiele większej od jej średnicy, tak
aby wystawała ponad powierzchnie podłoża. Do czasu ukazania się paków
kwiatowych podlewamy oszczędnie, później znacznie częściej.
Po przekwitnięciu ucinamy kwiatostan, zostawiając liście. W tym okresie trzeba
cebule nawozić, aby „zregenerowała siły” potrzebne do następnego kwitnięcia.
Roślinę podlewamy dotąd, aż liście zaczną żółknąć, następnie je obcinamy, a
cebulę z doniczką umieszczamy w chłodnym i niezbyt suchym pomieszczeniu;
powinna tam pozostawać przez co najmniej trzy miesiące. Jest to minimalny
okres potrzebny do powtórnego zawiązania pąków kwiatowych.

Ogród w domu
Ogrodowe rośliny cebulowe zmuszamy do rozwinięcia pięknych kwiatów bardzo
wczesną wiosną, za pomocą tak zwanego pędzenia. Nadają się one również na
wiosenną dekorację skrzynek balkonowych. Do najpopularniejszych roślin
cebulowych kwitnących w mieszkaniu należą hiacynty, narcyzy, tulipany,
krokusy, szafirki oraz kosaćce, popularnie zwane irysami: żyłkowany i
Danforda.
Do stworzenia ciekawej kompozycji wystarczy kilka egzemplarzy różnych
gatunków, odpowiednio dobranych kolorem i wysokością. Sadzimy je we wspólnym
naczyniu albo wstawiamy kilka doniczek do jednego pojemnika, maskując doniczki
mchem torfowcem lub sitowiem-trawką Najlepiej zestawiać rośliny wysokie z
niskimi, o kwiatach w uzupełniających się kolorach, np. fioletowe kosaćce czy
krokusy z żółtymi narcyzami. Rośliny cebulowe szczególnie wdzięcznie
prezentują się w wiklinowych pojemnikach, glinianych donicach i misach oraz w
naczyniach z minionych epok - porcelanowych, mosiężnych lub cynowych. Zależnie
od gatunku – wielkości cebuli - pojemnik powinien mieć od 5 do 20 cm
głębokości i otwory w dnie. Ponieważ do wytworzenia kwiatów rośliny
wykorzystują substancje pokarmowe zgromadzone w łuskach cebul, podłoże może
być prawie jałowe. Ważne jest natomiast, by było przewiewne i przepuszczalne.
Kupione rośliny przenosimy do ozdobnych pojemników i od razu po zakończeniu
pracy obficie podlewamy. Jeśli wybierzemy okazy jeszcze nie w pełni
rozwinięte, będą dłużej kwitły w mieszkaniu. Przy kupnie zwracamy również
uwagę, aby nie miały brązowych plam na liściach i aby spomiędzy liści
ukazywały się dobrze wykształcone pąki. Pędy kwiatowe i liście nie powinny być
wyciągnięte i bladozielone, a ziemia w pojemniku - nadmiernie przesuszona.
Aby jak najdłużej cieszyć się kwiatami, powinniśmy ustawić je w chłodnym
miejscu (nie dotyczy to tulipanów i hiacyntów). Gdy kwiaty już się rozwiną,
możemy przenieść doniczki lub udekorować wigilijny stół.
Przekwitłe rośliny cebulowe zwykle się wyrzuca, gdyż cebule
są "wyeksploatowane" podczas pędzenia i w przyszłym roku mogłyby już nie
zakwitnąć albo kwitłyby bardzo słabo. Można jednak wysadzić je do ogrodu,
gdzie rosnąc zmagazynują na tyle dużo składników pokarmowych, aby następną
wiosną ponownie pięknie zakwitnąć.
Jerzy Woźniak

Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: krokusy,żonkile, hiacynty itp. w doniczkach

Wiosna u drzwi
Pod koniec lutego, zmęczeni zimą, wypatrujemy pierwszych oznak wiosny. Jeszcze
zanim na dobre zawita w ogrodzie, możemy zaprosić ją do domów. Są rośliny,
które właśnie w tym okresie ożywią swymi pięknymi kwiatami nasze mieszkania i
wielkanocne stoły.

Rośliny te są znane od dawna i coraz bardziej zyskują na popularności. Możemy
podzielić je na trzy grupy, w zależności od sposobu kwitnienia. Wszystkie
jednak mają wspólną cechę - okresem ich kwitnienia daje się prawie dowolnie
sterować.

Kwitnące hipeastrum
Duże cebule - wielkie kwiaty
Do pierwszej grupy należą rośliny cebulowe, takie jak hipeastrum i amarylis,
których kwitnieniem można sterować tak, aby swe piękne kwiaty rozwinęły właśnie
w okresie ponurego przedwiośnia. Kwiaty poszczególnych odmian mogą się różnić
kolorem, wielkością i kształtem. U hipeastrum osiągają one średnicę nawet 20
cm; u amarylisa są mniejsze, za to jest ich więcej (nawet do 12) i przyjemnie
pachną. Oba gatunki są często mylone - oprócz różnicy w liczby i wielkości
kwiatów mają jednak inną budowę łodygi kwiatostanu, który u hipeastrum jest
pusty w środku.
Amarylis i hiperastrum to łatwe w uprawie rośliny doniczkowe. W mieszkaniu ich
kwiatami możemy cieszyć się przez kilka kolejnych sezonów. Wieloletnie cebule -
odpowiednio pielęgnowane - kwitną nawet dwa razy do roku. Jeżeli zależy nam na
tym, aby zakwitły w określonym czasie, np. na Wielkanoc, powinniśmy wysadzić je
do doniczki 6-8 tygodni wcześniej, tyle bowiem trzeba czekać, zanim ukażą się
kwiaty.
Po przekwitnięciu ucinamy kwiatostan, zostawiając liście. Roślinę podlewamy
dotąd, aż liście zaczną żółknąć, następnie je obcinamy, a cebulę z doniczką
umieszczamy w chłodnym i niezbyt suchym pomieszczeniu; powinna tam pozostawać
przez co najmniej trzy miesiące.

Praca i kwitnące cebule
Ogród w domu
Druga grupa to ogrodowe rośliny cebulowe, które za pomocą tak zwanego pędzenia
zmuszamy do rozwinięcia pięknych kwiatów w okresie Wielkanocy. Nadają się one
również na wiosenną dekorację skrzynek balkonowych. Do najpopularniejszych
roślin cebulowych kwitnących w mieszkaniu należą hiacynty, narcyzy, tulipany,
krokusy, szafirki oraz kosaćce, popularnie zwane irysami: żyłkowany i Danforda.
Do stworzenia ciekawej kompozycji wystarczy kilka egzemplarzy różnych gatunków,
odpowiednio dobranych kolorem i wysokością. Sadzimy je we wspólnym naczyniu
albo wstawiamy kilka doniczek do jednego pojemnika, maskując doniczki mchem
torfowcem lub sitowiem-trawką

Kompozycja z krokusów
Najlepiej zestawiać rośliny wysokie z niskimi, o kwiatach w uzupełniających się
kolorach, np. fioletowe kosaćce czy krokusy z żółtymi narcyzami. Rośliny
cebulowe szczególnie wdzięcznie prezentują się w wiklinowych pojemnikach,
glinianych donicach i misach oraz w naczyniach z minionych epok -
porcelanowych, mosiężnych lub cynowych. Pojemnik powinien mieć co najmniej 20
cm głębokości i otwory w dnie. Ponieważ do wytworzenia kwiatów rośliny
wykorzystują substancje pokarmowe zgromadzone w łuskach cebul, podłoże może być
prawie jałowe. Ważne jest natomiast, by było przewiewne i przepuszczalne.
Kupione rośliny przenosimy do ozdobnych pojemników i od razu po zakończeniu
pracy obficie podlewamy. Jeśli wybierzemy okazy jeszcze nie w pełni rozwinięte,
będą dłużej kwitły w mieszkaniu. Przy kupnie zwracamy również uwagę, aby nie
miały brązowych plam na liściach i aby spomiędzy liści ukazywały się dobrze
wykształcone pąki. Pędy kwiatowe i liście nie powinny być wyciągnięte i
bladozielone, a ziemia w pojemniku - nadmiernie przesuszona.

Kwitnące hiacynty pieknie pachną
Aby jak najdłużej cieszyć się kwiatami, powinniśmy ustawić je w chłodnym
miejscu (nie dotyczy to tulipanów i hiacyntów). Gdy kwiaty już się rozwiną,
możemy przenieść doniczki lub udekorować wigilijny stół.
Przekwitłe rośliny cebulowe zwykle się wyrzuca, gdyż cebule
są "wyeksploatowane" podczas pędzenia i w przyszłym roku mogłyby już nie
zakwitnąć albo kwitłyby bardzo słabo. Można jednak wysadzić je do ogrodu, gdzie
rosnąc zmagazynują na tyle dużo składników pokarmowych, aby następną wiosną
ponownie pięknie zakwitnąć.
Jerzy Woźniak

Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Jajko czy kura?
Jajko czy kura?
Trudno wyobrazić sobie brak jajka nie tylko na wielkanocnym stole, ale i w
codziennej diecie. Na śniadanie w domu czy hotelu można zjeść jajecznicę,
jajka sadzone, omlet, jajka na miękko, na twardo czy po wiedeńsku. Nasz
nieśmiertelny schabowy, również woła o jajka do panierki. A ciasta i makarony…
Przypomina mi się fragment jednego ze skeczy kabaretowych, kiedy mowa była o
bohaterskich kurach radzieckich znoszących więcej jaj od tych ze zgniłego
Zachodu. Ale nie ma się co śmiać w okresie wielkanocnym kury na fermach muszą
wykazać się stachanowską wydajnością. Każdy z nas pożera ich olbrzymie ilości
(mój kuzyn potrafił zjeść nawet 12 na jedno posiedzenie). Nie zdając sobie
sprawy, że kto kradnie jajko, kradnie kurę. To filozofia plemion afrykańskich
z wiosek Mossi w Burkina Faso. Jedząc jajko pozbawia się współplemieńców
większego kęsa, jakim jest kura, która wykluje się z jaja.
Nie przychodzi nam również do głowy także i to, że jajko może wyznaczać
pozycję społeczną. Jak pisze Maria Diesslowa w przedwojennej kulinarnej biblii
„Jak gotować” „klasie średniozamożnej zastępują mięso, ponieważ są od niego
tańsze. Na wykwintnych stołach jaja mają obszerne zastosowanie, ponieważ można
je w różne wymyślne sposoby sporządzać”. I w tej warstwie rodzi się więc też
pytanie jajko czy kura.
Tak jak nie ma Wigilii bez opłatka, tak nie może być Wielkanocy bez jajka,
które jest obowiązkowym składnikiem święconki. Przed śniadaniem rodzina
gromadzi się wokół suto zastawionego stołu i dzieli się jajkiem, życząc sobie
wszelkiej pomyślności, ciesząc się z wybrzmiewającego w tym dniu z kościelnych
dzwonów „Alleluja”. Powstaje nowe życie, bo przecież już Horacy twierdził, że
wszystko zaczyna się ab ovo czyli „od jaja”. Chociaż wdziera się tu znowu
pytanie, a kto zniósł to jajo…
W ludowej tradycji symbolika tego kruchego produktu pracy kurzego stada jest
olbrzymia. Pisanki były prezentem dla przychodzących gości, mającym wyrażać
miłość, szacunek i przywiązanie. Taczanie jajka po ciele chorego miało wlewać
nowe siły dające moc powrotu do zdrowia. Wydmuszki wielkanocnych pisanek
położone pod drzewem owocowym miały chronić je przed szkodnikami, a wrzucone
do płomienia gasiły pożar.
Dzisiaj często zapominamy nawet o pomalowaniu jajek, by dumnie prezentowały
się na stole.
Przygotowując więc świąteczne menu pamiętajmy o symbolice jajka, o jego
znaczeniu. Wraz z rodziną znajdźmy chwilę czasu na ich ozdobienie i to nawet
takie najprostsze, pochodzące z dawnej tradycji. Pamiętam, jak moja babcia
Anastazja zbierała łupiny od cebuli. W Wielki Piątek do gara wlewała wodę
wrzucała łupiny i gotowała w nich jajka w skorupkach uzyskując wspaniały kolor
bursztynowy, tym intensywniejszy, im więcej było łupin. Kiedy w czasie
gotowania lekko rozgniecie się skorupkę można uzyskać jeszcze efekt marmurku
na białku po obraniu jajka.
W ciągłym pędzie, jaki funduje nam dzień codzienny znajdźmy chwilę czasu, by
powrócić do korzeni, by przypomnieć sobie wielkanocne ucztowanie
przygotowywane przez nasze babcie. Jedząc jajko, pomyślmy o tych wszystkich,
którzy są nam bliscy i których kochamy. Nadajmy temu tak „spowszedniałemu”
produktowi wymiar bardzo symboliczny, a wtedy poczujemy zapach świątecznych
bab, wędzonej szynki, pieczonego mięsiwa, dymiącego żurku, aromat białej
kiełbasy i ostrość chrzanu. I nie ważne czy jajko było pierwsze czy kura.
Radujmy się i weselmy, czego Państwu na te Święta życzę. Spędźmy je smacznie w
gronie tych, którzy są nam najbliżsi.
Dariusz Hądzelek
szef „Gospody Młyńskie Koło” w Poznaniu Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: 06-04-2006 - Spotkanie w nowym miejscu: MCKiS
No i po spotkaniu! Miejsce okazalo sie bardzo elegackie i bardzo goscinne.
Radomianie okazali sie hojni i pomyslowi, dzieki czemu na wielkanocnym stole
nie zabraklo potraw. Oby wszystkie jak najlepsze zyczenia dla siebie i dla
Radomia sie spelnily!


===================================

Wielkanocny stół radomian

W przestronnych i gościnnych salach Mazowieckiego Centrum Kultury i Sztuki przy
Elektoralnej 12 w Warszawie spotkali się w ostatni czwartek sympatycy
Stowarzyszenia Radomian w Warszawie. Przedświąteczne – już piąte! – spotkanie
było okazją do podzielenia się wielkanocnym jajkiem i złożenia życzeń; również
dla rodzinnego miasta.

Było to pierwsze spotkanie na Elektoralnej, i zapewne nie ostatnie, ponieważ
dyrektorką ośrodka jest …radomianka, Alina Witkowska. Leszek Kluziński, jeden z
koordynatorów, poinformował, iż finalizują się prace związane z formalną
rejestracją stowarzyszenia. Otóż 12 kwietnia br. odbędzie się spotkanie
założycielskie, na którym nastąpi zatwierdzenie statutu. Stąd prośba o liczne
przybycie tego dnia członków-założycieli.

Władze samorządowe są bliskie zatwierdzeniu ostatecznego kształtu Strategii
Rozwoju Województwa Mazowieckiego do roku 2020. Jakub Kluziński namawiał do
zgłaszania uwag do projektu, który powinien w większym stopniu uwzględniać
potrzeby regionu radomskiego. Chodzi m.in. o modernizację kolei, dróg,
rozbudowę radomskiego ośrodka akademickiego oraz podniesienia rangi Radomia
jako ośrodka kulturalnego.

W telewizji publicznej w programie „Niezła jazda” (emisja koniec kwietnia lub
początek maja) zobaczymy Radom jako miasto z bogatymi tradycjami rowerowymi
oraz przyjazne rowerom i rowerzystom. Widzowie będą mogli obejrzeć dwa
zabytkowe modele rowerów produkowane przed wojną w Fabryce Broni, które
niedawno zostały zakupione na aukcji internetowej i przekazane do Galerii
Dziedzictwa Kulturowego Miasta Radomia przez radomianina, Tomasza Pawelca.
Zaprezentowane zostaną także dokonania radomskiego Bractwa Rowerowego. Dzięki
staraniom Bractwa przy modernizowanych ulicach pojawiają się ścieżki rowerowe,
a w centrum miasta pojawiły się stojaki rowerowe.

Na to przedświąteczne spotkanie przybyła pani Stanisława Szymkiewicz – radomska
poetka. Przeczytała kilka z ostatnich swoich wierszy, w tym m.in. poświęcone
Janowi Pawłowi II oraz zmarłej niedawno wielkiej aktorce Hance Bielickiej.
Wśród przeczytanych wierzy był też jeden poświęcony Radomiowi. Pani Stanisława
rozdała gościom kilkanaście tomików swoich wierszy oraz wyraziła zgodę na
publikację niektórych wierszy na internetowej stronie www.radomianie.pl.
Pojawią się tam wkrótce.

Po części oficjalnej przyszedł czas na świąteczne życzenia oraz świąteczne
potrawy przyniesione przez radomian. Na świątecznym stole radomian w Warszawie
były baby, mazurki, makowce, sałatki oraz – a jakże! – całe mnóstwo jaj.

Kolejne spotkanie – nie jak zwykle w pierwszy czwartek miesiąca – a
prawdopodobnie w drugi czwartek, tj.11 maja. Ostateczny termin będzie podany na
stronie www.radomianie.pl oraz przesłany drogą mejlową.

(zz)
Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Obsceniczny email
Ciag dalszy piesni jest... na nic dla pewnosci wszelkiej zbrojnej
strazy uzyli.... o ile nie znacie. Dlaczego mial byc to zart, to co
napisalam? To jest przyklad tego, co nieustajaco nazywam:
antysemityzm wyssanym z mlekiem matki. To oczywicie przenosnia -
antysemityzm, w ktorym sie wychowywalismy. (Jesli ktos nie slyszal,
zdejm czapke bos nie Zyd, ty Zydzie - tzn. nieucziwy, cwany, co za
halas jak w hederze, Zydki.... itd - to bardzo przepraszam, ja
slyszalam, chociaz dorastalam w wielokulturowym miescie Walbrzych).
Majac te 8, 10 i zapewne wiecej lat nie bylam widocznie
wystarczjaco bystra. Dlatego wierzylam, ze jak zjem przed komunia,
czy nie pojde do kosciola, to zgine w piekle, tak samo jak
wierzylam, ze moj chorowity braciszek nie pojdzie do nieba jak
umrze, bo go rodzice jeszcze nie ochrzcili i na wszelki wypadek
chrzcilam go z wody nieustajaco - bo tego juz mnie na religii
nauczono, tak samo jak tego, ze Zydzi ukrzyzowali Chrystusa, ja
uwazalam, ze go po prostu zabili, ale on zatriumfowal, czyli ich
przechytrzyl. Jaka ulga, dla dziecka bez inteligencji.
Zanioslam dzisiaj wieczorkiem - zgodnie z obietnica - mojej
znajomej Zydowce barszcz ze stolu Wielkanocnego - konkretnie bialy
barszcz z biala kielbasa, boczkiem, jajkami i chrzanem. Moge nazwac
owa osobe nawet moja przyjaciolka. Widujemy sie z rzadka, czesciej
telefonujemy, omawiamy dzieci, wnuki, tez "upadek" Ameryki (ktora
obydwie wielce lubimy) i wybory. Byla na slubie moich dzieci, ktore
przysylaja jej zyczenia i zdjecia swoich dzieci, ktore ona umieszcza
na zmieniajacej sie "tapecie" ekranu monitora obok swoich wnukow i
innych pociotkow. Ona bardzo lubi to proste jedzenie, bo przez
wojne przechowywala sie w rodzinie polskiej na wsi. Powspominala co
zapamietala z tamtych lat ze swiat, a ja jej w odpowiedzi
opowiedzialam ta sama anegdote, ktora tu napisalam. Ona na to, ze
tez tak spiewala i w tych latach z powodu wojny jako dziecko
strasznie nie chciala byz Zydowka i wstydzila sie za ukrzyzowanie.
Nie wyciagalysmy jednak daleko idacych wnioskow o moim
antysemityzmie. Wrocilam do domu, obejrzalam wyscig do Bialego Domu,
otwarlam komputer i okazalo sie, ze naruszylam nietykiete i wogole
zaoczny wyrok....
Tak jak napisalam, o szefie mojej synowej - Zydzie i geju, ze
zaszczyt to byl dla nas, ze prowadzil ja do oltarza i zreszta do tej
pory wciela sie w jakis sposob w obowiazki ojca i dziadka tak samo
dumna jestem ze znajomosci z A.B. Ona z Grossem, ktory jest
podobnie jak ona w fundacji wspierajacej budowe Muzeum Zydowskiego w
Warszawie spotyka sie czesto na gruncie oficjalnym i
prywatnym, jej ojciec jest postacia utrwalona nie tylko w historii
Zydow polskich. Ona sama jest chodzaca historia. Na temat jej
osoby wlasnie zostala napisana praca magisterska w Polsce, na
podstawie materialow zebranych w Zydowskim Instytucie Historycznym w
Warszawie, gdzie przekazala dokumenty. Magistrantka odnalazla ja i
przeslala jej ta prace i oczywiscie zaraz dostalam do
przeczytania.
Jeden z moich wnukow, ktoremu wszystko sie pomieszalo, kiedy
szedl do I-szej komunii mial wlasciwie jeden grzech, z ktorego sie
wyspowiadal - ze uczyl zydowskiego kolege przezegnac sie. Jakie
wrzaski byly w domu, po tej spowiedzi ))), a ja do dzisiaj nie wiem,
czy byl to grzech, czy nie.
Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Pisanki , kraszanki i inne jaja.
Pisanki , kraszanki i inne jaja.
Bardzo mi miło było znaleźc wzmiankę ,iż moja patronka była pionierką
wielkanocnych jajek.
Kajam się i pokornie łeb spuszczam ,że taka oczywistość umknęła mej pamięci ,
mało , nie gosciła w mej świadomości.
No jak mogła i dlaczego?
Malujecie jajka na Wielkanoc?


Teraz wklejam informacje być może , to nic nowego i ciekawego , ale jakże a
propos.
Tysiąc lat pisanki


Magdalena Żelazko (korzystałam z książki Marii Ziółkowskiej pt.: Szczodry
wieczór, szczodry dzień - obrzędy, zwyczaje, zabawy 24-01-2005, ostatnia
aktualizacja 25-03-2002 09:50

Według jednego z podań greckich z X wieku zwyczaj malowania jaj na Wielkanoc
zapoczątkowała Maria Magdalena. Polska legenda mówi, że kamienie, którymi
ukamienowano świętego Szczepana, zamieniły się w czerwone jajka.

Zarówno w greckiej klechdzie, jak i w naszych legendach występują jajka
czerwone. Nie przypadkiem. Stanowią one zaczątek życia. W podaniu o Marii
Magdalenie jajko symbolizuje zmartwychwstałego Jezusa. Legenda mówi, że
uradowana zmartwychwstaniem Magdalena pobiegła do domu i zobaczyła, iż
wszystkie jajka, jakie miała w misce, zmieniły swój kolor na czerwony. Kiedy
obdarowywała nimi apostołów, jajka zamieniły się w ptaki. Odczytano to
właśnie jako znak, że po śmierci istnieje nowe życie.

Jajka magiczne

Ludom południowo-zachodniej Azji malowanie jaj znane było już w III wieku
p.n.e. Słowianie, u których jajko odgrywało ważną rolę w czczeniu zmarłych,
robili kraszanki mniej więcej od IX wieku. W Polsce natomiast pisanki
pojawiły się w X wieku. Z tego bowiem okresu pochodzą najstarsze kraszanki
polskie, odkryte na Opolszczyźnie.

Jednak nie od razu po przyjęciu chrześcijaństwa jajka pojawiły się na
wielkanocnym stole. Duchowieństwo widziało bowiem w jajku poważny problem
magii pogańskiej. Zabroniło więc wszelkich zabaw jajami, szczególnie podczas
świąt, a nawet jadania ich w dni świąteczne. Dopiero w dwieście lat po
wprowadzeniu wiary chrześcijańskiej Kościół zezwolił Polakom na jedzenie jaj
w okresie Wielkanocy. Był jednak jeden warunek: musiały być one wcześniej
poświęcone w kościele, czyli "odkażone" od ewentualnych demonicznych
właściwości.

Z czasem jajka uznano oficjalnie za symbol Zmartwychwstania, a barwienie ich,
święcenie i obdarowywanie nimi stało się jednym ze zwyczajów wielkanocnych.

W kolorach tęczy

Nazwy jaj wielkanocnych zależą od sposobu ich barwienia. I tak np. jajka
czerwone to kraszanki - od wyrazu "krasa", czyli czerwień. Natomiast jajka o
innych kolorach nazywano malowankami.

Zielone otrzymywano przez gotowanie w wodzie z listkami jemioły lub młodego
żyta. Barwę fioletową uzyskiwano w wywarze z płatków kwiatu ciemnej malwy,
brązową - przez gotowanie w łupinach cebuli.

Jeżeli na jednolitym tle kraszanki czy malowanki wyskrobano wzorek, to
zamieniała się ona już w rysowankę. Jeśli zaś przed zanurzeniem jajka w
barwiącym roztworze "napisano" na nim wzory woskiem, który później został
usunięty, to malowanka stawała się właśnie pisanką. Poza tym są jeszcze
naklejanki, to znaczy malowanki z naklejonymi motywami listków bądź płatków.

Artykuł z dodatku lokalnego "Gazety Wyborczej" - "Gazety w Częstochowie" z 14
kwietnia 2001



Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Wielkanoc po polsku - pielegnujmy tradycje..
)
I pozostając w ludowych klimatach:
Po naszymy
"Piyknie Wos witom moji mili, przyjaciele i starzy znajomi wielkanocnym
pozdrowiyniym „Wesołego Alleluja". Do tej gawędy zaganiołech sie dość długo.
Sami przyznocie, że powinna to być gawęda wielkanocno, bo inakszo by trocha nie
pasowała. Czy Wy wiycie moji mili co też to ludzi nojbardzij interesuje przy
wielkanocnych świętach? Nie pytom sie co jest nojważniejsze, bo to kożdy z nas
dobrze wiy i kożdy prawdziwy katolik już tam te swoje wielkanocne obowiązki
względem Boga i Kościoła spełnio tak jak sie noleży. Ale przyznejmy sie szczerze
o czym jest nojwięcyj godki jak sie już mo ku Wielkanocy? O co sie nojwięcyj
staromy? Z czym momy nojwięcyj roboty? Gańba nom jest powiedzieć, ale zaprzyć
sie tyż nie idzie, że na Wielkanoc nojwięcyj nos obchodzom sprawy żołądkowe.
Szynki, balerony, kabanosy, kołocz i parfiny. Czy też tego wszystkigo bydzie za
tela, czy szynka bydzie dość tłusto, abo dość chudo, abo czy kołocz bydzie
wydarzony - to som nasze przedświąteczne zmartwiynia. A we święto, jak sie yno
przydzie z kościoła, to już kożdy patrzy dorwać sie do stoła z poświęconymi
wielkanocnymi darami Bożymi. I żodyn niczego czego nie podaruje. Kożdy biere nóż
i widełka i swoja norma musi wykonać, a nieroz jom i przekroczy. Żodyn sie nie
chce dać zagańbić, bo chce być nojlepszy. I tak jest niy od dzisiej, tak sie
dzieje już od lot i od wieków.

Bardzo rod czytom książki o starodawnych zwyczajach. Prawiech czytoł tako
książka o starodawnych zwyczajach, w kerej taki maszketny opis Wielkanocnego
święconego we staropolskich dworach. Posłuchejcie yno jak na tyn przykłod
wyglądało takie święcone u jednego szlachcica w siedymnostym wieku. Na łogromnie
długim stole leżały upieczone sztyry dziki świnie, a kożdo dziko świnia miała w
brzuchu upieczone prosiątko. Potym było upieczonych dwanoście jelyni, tela wiela
jest miesięcy w roku. Zaś w jelynich brzuchach pieczone zające i fazany (w tym
miejscu możecie sie łoblizać). Na stołach leżały pięćdziesiąt dwa kołocze - tela
wiela jest tydni w roku. A wiela tam było pierogów i roztomajtych mimrow i
mamrów, tego by żodyn nie policzoł. Na środku stoła stoł baranek wielkanocny
zrobiony z masła, a oczy mioł z brylantów. W kożdym bądź razie dzisiej sie już,
dzięka Bogu, nie zastawio stoła wielkanocnego tak rozrzutnie i marnotrawnie jak
w downych czasach. Toch wom łopowiedzioł tak po swojimu. W kożdym bądź razie nie
zowiszcza tym nieboszczykom szlachcicom tego ich bogatego święconego, bo
człowiek mo yno jedyn żołądek i więcyj nie idzie jak sie pojeść. A człowiek
choćby chcioł to 20 metrow wosztu som nie zjy, boby jęknoł i by pęknoł, co w
downiejszych czasach doprowdy zdarzało sie na szlacheckich dworach. Ale i
dzisiej jeszcze w niekierych rodzinach sprawy żołądkowe zajmujom honorowe miejsce.

Czy to dobrze abo źle - może być źle, ale nie musi. Niy może być te zastawiyni
stoła wielkanocnego takich grzychym, skoro sie w kościele ekstra poświęco
wielkanocne potrawy. I bądź co bądź nazywomy te rzeczy „Bożymi darami”. Widać z
tego, że Kościoł nom życzy troszka tej przyjemności dlo podniebiynia i żołądka.

Mój znajomy, jak przychodza do niego to mie zawsze ugości i godo: „Pojydzmy se
dobrze, bo czy to Pon Boczek yno do grzysznikow dobre jedzyni stworzoł”. Błozna
błoznami, ale jest w tym małowiela prowdy - kożdy człowiek mo prawo uraczyć sie
czymś lepszym, żeby sie troszka ulżyć w tym ciężkim życiu doczesnym. Ale gorszo
sprawa jest wtedy, jak sie człowiek zagrzebie w tych sprawach żołądkowych, jak
już zapomni o ważniejszych i wyższych rzeczach. Jak ktoś łobżarstwym i
pijaństwym chce uczcić Pana Jezusa Zmartwychwstałego, to taki człowiek nie jest
godziyn, żeby obchodzić te święta Wielkanocne, a już żodnom miarom niy może sie
nazywać krześcijaninym. Bo we wszystkim człowiek musi mieć miara. Niech żodyn
nie myśli, że jak sie skończy Wielki Post to już może bez żodnej miary używać
jodła i picio... I na Wielkanoc musi sie człowiek umieć coś odmówić wtedy jak
oczy jeszcze chcom, a żołądek już niy może. Kto wtedy przekroczo swoja miara,
tyn se zdradzo wyraźnie, że jego bogiem jest brzuch.

„Kto spożywa dary Boże niech Anioła Stróża słucha. Niech ciało nie przemoże
świętych natchnień twego ducha.”. Pamiętejcie o tych słowach przy waszym
Wielkanocnym stole. Cieszcie sie i radujcie sie że „Wesoły nam dzień dziś nastał”.

Alojz
www.nspj-boguszowice.katowice.opoka.org.pl/III'2002.htm
Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Oj Ryczan, Ryczan.
Sadzę, że jesteś ucziwy i szlachetny w swoim stosunku do innych. Jednak
posługujesz się głównie WIARĄ (jesteś wierzącym) i w tym kontekscie
rozstrzygasz wątpliwości egzystencjalne, a ja posługuję się ROZUMEM (jestem
niewierzącym) i opieram swój ogląd świata o racjonalne przesłanki.
Podporządkowujesz swój umysł, rozumienie swego miejsca w swiecie kanonom wiary.
Jedynej dla Ciebie wiary. Ja rozumienie opieram o humanizm.
Chcę przypomnieć, że chrześcijan na świecie jest jedynie ok. 1/5 ludzkości. A
katolików jeszcze mniej. I czy ta "reszta" to błądzący, niewierni, czy mogą być
pozbawieni swojej moralności bo Ty uważasz, że tylko Twoja jest zbawieniem?

Co do związków partnerskich homo to przecież w żadnym stopniu nie naruszają
Twojej swobody pielęgnowania poglądów. TWOJEJ. Ich jest inna, i ja sądzę, że
nic nikomu do ich poczucia moralności. Byli, są, będą i czas już o tym
wiedzieć. Nie są przestępcami. Ba nawet nie są ludzmi chorymi. Są normalni. W
ich rozumieniu!!!
Co do "modnej" ostatnio dyskusji na temat "życia poczętego". Modne właśnie
ostatnio, nazywanie płodu dzieckiem jest w moim rozumieniu zdecydowanym
nadużyciem. Dzieckiem się jest od urodzenia do wieku 12-14 lat. Tak
było "zawsze". Dodatkowo w wieku płodowym oraz co dopiero urodzone dziecko jest
pozbawione swiadomości ( tabula raza), nie jest zdolne do MYSLENIA ( myśli się
słowami, ktorych przecież nie zna). Świadomość dopiero zdobywa doświadczeniem i
przy nauce mowy. I jest napewno CZŁOWIEKIEM. Płod natomiast jest płodem. Tak,
jest to życie. Jest to życie w rozumieniu biologii jak w swiecie roślin,
zwierząt.Jak życie zawarte w każdej komórce. Nie jest człowiekiem, jest płodem.
Nieporozumienie powstałe w określeniu "dziecko nienarodzone" tkwi w rozumieniu
politycznie poprawnym - za wszelką cenę, nie uwzględniając osiągnięć nauki, nie
sznując pojęć logiki, koiunkturalne, doraźnie aby tylko osiągnąć zamierzony
cel, aby wykazać "tym drugim" ich nieludzkość ( a gdzie ci "pierwsi" byli przez
całe dwa tysiące lat?).
A tak obrazowo. Jeżeli zapłodnioną komórkę jajową kobiety uważać za "dziecko
poczęte" ( człowieka) to leżące na stole wielkanocnym zapłodnione jajo kurze
jest już "kurczakiem poczętym". Jajecznica z takiego jaja jest więc gulaszem,
mięsem którego nie wolno katolikowi jeść w piątek. Może prymitywnie ale
obrazowo! Może pomoże w zrozumieniu gigamanipulacji uprawianej w konkretnym-
politycznym celu.
Co do Twojego stwierdzenia, w którym urzułęś sformułowania "prawo naturalne" to
śmiem mieć co do tego wątpliwości gdyż starasz się tym sposobem sugerować, iż
jest to prawo Boskie. Nie, nie jest tak. Ja używam stwierdzenia "prawo
uniwersalne". Stworzone w toku dziejów ludzkich i przez ludzi. A co do dekalogu
jakoby przekazanego przez Boga to może się zapoznasz z innym niż religijnym
jego rozumieniem. Zapraszam na link:

edward835.webpark.pl/art1.html Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: ś w i ę t a ......
ś w i ę t a ......
Wielkanoc to pisanki, baranki i zajączki, święconki i śmigus-dyngus, ale i
zarazem - smutek Wielkiego Tygodnia, wielkopiątkowa pamięć męki Chrystusa i
radosna nowina o zmartwychwstaniu w niedzielny poranek.
Te dwa ściśle ze sobą powiązane elementy wielkanocnej tradycji godzą w
harmonijną całość dwa nurty - nurt pradawnego zachowanego w ludowej tradycji
sposobu myślenia związanego z wiosną, odradzaniem się życia po zimie, z całą
symboliką płodności i odżywania oraz elementami ludycznymi, radosnej,
beztroskiej zabawy z uwagi na nadchodzącą wiosnę. I drugi nurt - religijny,
związany z duchową zadumą nad nauką Chrystusa, jego męką, ukrzyżowaniem i
następnie zmartwychwstaniem. Jest to jakby powtórzenie tego samego wątku,
który odnajdujemy w ludowych obrzędach, tylko na innym, duchowym poziomie, na
planie eschatologicznym świata. Stanowi potwierdzenie dogłębnego
przeświadczenia, że życie rozkwita i trwa, mimo śmierci, że męka i cierpienie
na tym świecie są nieodzownymi elementami odrodzenia ("zmartwychwstania").

W polskiej tradycji narodowej wymowa tych świąt, ich symbolika śmierci i
zmartwychwstania połączyła się w jedno z zadumą nad losem narodu. Od dwustu z
górą lat ściśle związała się z doświadczeniami kraju napadniętego przez
sąsiednie mocarstwa, ograbionego i rozszarpanego na części. Dla cierpiącego
narodu polskiego pod zaborami symbolika męki i zmartwychwstania Chrystusa
stała się atrakcyjnym wątkiem polskiej świadomości narodowej. Odwołania do
treści pasyjnej weszły na trwałe do naszej tradycji i nadanie im narodowego,
patriotycznego znaczenia zakorzeniło się w naszym dziedzictwie kulturowym, w
sposobie myślenia o własnym kraju, narodzie, jego historycznej drodze.
Zgodnie z tą tradycją Polska - osądzona niesprawiedliwie i skazana na śmierć
przez grabieżczych sąsiadów - miała być Chrystusem narodów, za innych znosić
cierpienia i ponieść najwyższą ofiarę, by później z tym większą chwałą się
odrodzić.

Polski mesjanizm, który walnie przyczynił się do przetrwania narodu przez
ponad sto lat niewoli, narobił też i sporo złego, skoro stał się pożywką dla
megalomanii narodowej, ksenofobii, szkodliwej i dziś trudnej do
wykorzenienia.

Teraz lata sowieckiego zniewolenia mamy za sobą, a nowa, odrodzona Polska
stwarza nadzieję na pomyślną przyszłość, zwłaszcza po wejściu do NATO i Unii
Europejskiej. Dziś więc o tych świętach możemy już myśleć bez obciążeń
narodową tradycją, ale wyłącznie w kategoriach religijnych albo rodzinnych.

Przy wielkanocnym stole życzmy sobie wszelkiej pomyślności dla
zmartwychwstałej po latach Polski, dla naszych najbliższych, krewnych i
znajomych w USA i w kraju, pokoju dla całego świata i dobrego, spokojnego
życia dla nas tutaj, w Ameryce.

Quelle PDN-NY(CK)
Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: " Kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej "
Pamietam Wielkanoc z lat dziecinstwa... Obowiazkowe rekolekcje w tygodniu
przed, peregrynacje po grobach w licznych w moim miescie kosciolach, koszyczek
niesiony dumnie do kosciola (w plaszczyku, a jakze Toullo, ale ten plaszczyk
byl nowy i napewno oznaczal przyjscie wiosny, i buty byly tez nowe - co nie
oznaczalo juz szczescia, bo moje stopy czuly te 20 minut piechotki...)... A
potem... Potem byl ranek niedzieli Wielkanocnej. Nikt mnie nie musial wyganiac
z lozka, bo wyganialo mnie z niego wielkie oczekiwanie na to wielkie
wydarzenie... Chrystus zmarwtychwstal... Cos to znaczylo w tamtych latach...
COS...??? To byl wymiar pelni szczescia z prawdy objawionej...??? Z wielkiego
przezycia...??? Z wielkiej obecnosci w moim (naszym) zyciu tej jedynej,
niepodwazalnej prawdy...

Potem do domu przychodzil zaprzyjazniony ksiadz na Wielkanocne sniadanie i
mimo tego poswieconego koszyczka - swiecil raz jeszcze caly zastawiony stol,
ktory wystawnoscia i iloscia obecnych przy nim osob mogl konkurowac z
Radziwillem (no, moze nie Panie Kochanku, co to na glowne danie podawal lape
niedzwiedzia faszerowana, ale chociazby z Radziwillem Sierotka, ktory juz byl
bardziej wstrzemiezliwy)...

Swiecone (z czasow Radziwiwllow) bywalo okazja do nadzwyczajnego obzarstwa (ale
i posty bywaly nadzwyczaj srogie): pieczone prosieta, baranki nadziewane
slodkim nadzieniem (baranek pieczony w calosci, z glowa obwinieta natluszczonym
papierem, by runo zachowac ku ozdobie stolu),cietrzewie, sarny, jelenie, drob,
szynki, ciasto barwione szafranem (wlasnie okazalo sie, ze moje 'muslinowe'
baby Wielkanocne pieczone wedlug doskonalego przepisu mojej Babci - nie
zdzierzyly piecyka elektrycznego...:(( , mazurki, ktorych powinno starczyc do
Zielonych Swiatek...

Co zostalo z tamtych lat...??? Z tych wielkich postow? Z tego wielkiego
obzarstwa stolu Wielkanocnego? Z tego wielkiego przeswiadczenia o wielkosci tej
jedynej w roku Niedzieli...??? Niewiele... Sceptycyzm doroslego czlowieka,
blakajacego sie miedzy tradycja, a pragnieniem znalezienia ostoi w wierze,
pragnieniem, ktore gubi sens w zabieganiu, zalataniu przy kuchni, wielkich
porzadkach swiatecznych i wielkim pragnieniu - by tak, jak kiedys - w te jedna,
jedyna w roku Niedziele, zgromadzic przy stole CALA rodzine...

Ta jedna, jedyna w swoim wymiarze SMIERC... I te inne, ktore nas dotknely o ile
bardziej bolesnie, bo znalazy sie tuz obok, na wyciagniecie reki... Niemen,
Trafankowska i dzisiaj w nocy wiadomosc tragiczna - Kaczmarski... Czlowieczy
los...??? Nasze male ziemskie sprawy, nasze wielkie - Wielkanocne -
ucztowanie... Wielkie??? Wielkanocne??? Ech, zycie... Smierc spleciona z
zyciem, zycie zbawione przez SMIERC... A gdzie w tym wszystkim...MY???

PS. A jednak - WESOLYCH SWIAT... Dla jednych wesolych, bo wielkich wielka
TAJEMNICA, dla innych - wesolych, bo wielkich bliskoscia z rodzina...

Pozdrawiam serdecznie,
wisia Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: trudna polemika z optymalnymi
Długość tego wątka dowodzi,że polemika ze zwolennikami diety Optymalnej może
być uważana za trudną.W tej kwestii Doki pozornie ma rację.Pozornie dlatego,że
nie wynika to z ciemnoty i upartości jej zwolenników co sugeruje tytuł
wątka,lecz z braku argumentów merytorycznych ze strony przeciwników czy nawet
wrogów DO i drKwaśniewskiego.
Straszenie,że DO w przyszłości spowoduje negatywne skutki dla zdrowia nie
sprawdza się już teraz.Coraz więcej ludzi stosujących od wielu lat DO pisze o
bardzo pozytywnym wpływie tej diety na ich zdrowie i samopoczucie,zarówno pod
względem profilaktyki jak terapii.Ja też do nich należę.Z tego faktu coraz
bardziej słabnie argument o braku kompleksowych badań naukowych DO.Wbrew
opinii,czas nie jest katem DO lecz sprzymierzeńcem jako,że królową nauk jest
doświadczenie.Nawet nauki ścisłe uznały szereg prawd nie popartych
teoretycznymi dowodami.
Nie będę rozwijał wszytkich nonsensów przytaczanych przez wrogów DO jak to,że
od tłuszczy się tyje,że miażdżyca odkłada się w tętnicach z cholesterolu we
krwi,że tłuszcze i mięso są niesmaczne,a wstrętna soja smakowita czy to,że
stosującym DO śmiedzi z ust,a trawożercom pachnie.Aby w tej ostatniej kwestii
przekonać się wystarczy wejść do dowolnej obory nawet tej z UE.
Tym postem pragnę podziękować Brumbakowi,Annie,Brufordowi,Ppns,Are i innym
przeciwnikom i wrogom DO zato,że pomogli mi jeszcze bardziej przekonać się do
istoty DO poprzez swoje pseudonaukowe dowody,prymitywne kłamstwa i oszczerstwa.
Jeżeli jeszcze do niedawna miałem wątpliwości co do niebezpieczeństwa DO to
obecnie dzięki tym forumowiczom prawie całkowicie wyleczyłem się.Wielu
forumowiczów też zapewne przekonali do zastanowienia się nad DO,bo skoro jest
taka niedobra to dlaczego tyle o niej mówi się.Obecnie pracuję nad jej
skutecznością w odniesieniu do mojego organizmu,bo może ona być różna w
zależności od człowieka.
Tymczasem kończę pisanie,bo zbliża się Wielkanocne śniadanie.Będę się dzielił
jajkami wyśmiewanymi przez wielu wrogów DO,a ponadto będę miał do konsumowania
wiejską szyneczkę i kiełbasę,pasztet mojej żony,pieczone schab i boczek,surówkę
i sałatkę z ekologicznych warzyw,Optymalny sernik i kawę ze śmietanką.
Wieczorem będę grillował pstrąga,który jeszcze wczoraj pływał w górskiej rzece
za oknami mojego domu i baranie szaszłyki.Kiedy przygotowuję baranie szaszłyki
to mam wrażenie,że przypiekam na ogniu jednego z baranów z forum ZROOWIE.
Kiedy będę kroił mięso na talerzu to nawet nie przejdzie mi przez myśl,że
zabijam jakiegoś zwierzaka co jest mi zarzucane przez ortodoksyjnych wege.Moje
myśli będą na innej wysokości.Będę ubolewał nad tymi co zginęli na wojnie z
trroryzmem i współczuł polskim żołnierzom w Iraku,że nie mogą być razem z
rodziną w kraju przy Wielkanocnym stole.
Wszystkiego Najlepszego Życzy
Wszystkożerny Bogdan
z Bieszczad
PS.
Ponieważ Bieszczady wiosną są piękne to będą one coraz częściej wygrywały z
komputerem,a tym samym moja obecność na forum nie będzie taka jak dotychczas co
komunikuję ku rozpaczy lub radości moich zaciekłych przeciwników i wrogów
forumowych.

Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: MARZEC 2004 - CZĘŚĆ V
Dla Hanusi od Jolusi składamy życzonka - przede wszystkim zdrówka, uśmiechu,
radości, dużo zabawek i gości!!!!

Dziękujemy wszystkim za świąteczne życzonka, a szczególnie za te "osobiste" na
Martusiowym zobaczcie - Kasi, Ani i Edytce.

Z okazji zbliżających się Świąt Wielkiej Nocy my także pragniemy złożyć
wszystkim Marcówiątkom i ich Rodzinkom najserdeczniejsze życzenia.
Niech ten czas pełen będzie Błogosławieństwa Bożego, miłości, pokoju, radości,
rodzinnej atmosfery. Życzymy również obfitości Wielkanocnego stołu oraz mokrego
Dyngusa.

Magda! Ja też zauważyłam "świąteczną pustkę" na forum. Ale to dobrze, niech te
święta będą rodzinne, przy wspólnym stole, a nie komputerowe, przy biureczku.
Ale jak widać ja nie mogłam wytrzymać bez nałogu i musiałam wieczorkiem
sprawdzić, co słychać.


W poniedziałek nas nie ma, musimy jechać na 18 urodziny kuzyna mojego męża, 150
km od Krakowa.... Sczerze - nie chce mi się.... ani jechać taki kawał zamiast
spędzić świąteczny dzień z mężem (który wiecznie w pracy, a jutro i w
poniedziałek ma wolne)i córką, ani nie chce mi się siedzieć przy stole z 20
osób i gadać o byle czym... Można by było na spacerek pójść, echhhhh..... Dwie
godziny drogi w jedną, posiadówa, dwie w drugą.... Na szczęście udało mi się
córeczkę "sprzedać" babci, więc chociaż jej zaoszczędzę tej imprezki.

Co do wątku na zobaczie. Nie kasuję. Po pierwsze jak jestem u kogoś lub idę w
odwiedziny do pracy to nie musze nosić albumów tylko włączam odpowiednią
stronkę i już są zdjątka Martusi i to te najlepsze (tu zgadzam się z Gosią i
jej opinią).
Po drugie - uwielbiam miłe slowa, jakie o Martusi wpisujecie do naszego
wąteczku.
Po trzecie - miło tak się wzajemnie zobaczyć, jak tyle o sobie wiemy i
się "znamy".
Po czwarte ja uwielbiam ogladać Wasze dzieci, więc nie kasujcie.

A co do porwań... nie czytalam tego postu, ale dla mnie to jest bez sensu...
ogladnąć dziecko w wątku na zobaczie i porywać?
Można porywać dzieci bogaczy dla okupu (a bogata nie jestem, nawet własnego
mieszkania nie mam), dzieci, których rodzice kuszą los zostawiając je w wózkach
przed sklepem...

Bez sensu. Bez obrazy dziewczyny, ale może nie wychodzić wogóle z domu z
dzieckiem, bo ktoś zobaczy, spodoba mu się, będzie nas śledzić i zobaczy gdzie
mieszkamy?

Przepraszam, jeśli kogoś urazilam, ale ja jestem tolerancyjna i uważam, że
każdy ma prawo mieć własne zdanie i liczę wzajemnie na Waszą tolerancję.

Pozdrówka.

P.S. Olga! ( a jak brzmi zdrobnienie od Olgi? Olguś? Olgusiu? Olgeńko?) Ubawił
mnie niezwykle opis zwierzęcia na trzech nogach zwanego umownie "żyrafą". Hi,
hi, niezłe. A może ktoś ma fotkę tego zwierzaka i mi prześle?

Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Nawiążę kontakt z rodzicami dziewczynek 5letnich
Długi odpis:-)
Dziękuję za zainteresowanie. Otóż sprawa się ma tak:
Moi rodzice mają znajomych, Ci znajomi mają dwójkę dzieci /dorosłych? Grzesia i
Malgosie, Grzesiu jest "singlem", natomiast Małgosia ma dziecko z Pawłem, swoim
męzem. To dziecko to 5-cio letnia Ada. I o nią w całej tej historii i dyskusji
chodzi, bo zauważyluśmy /ja z moimi rodzicami/, że to dizecko jest "kulą u
nogi". Gosia studiuje zaocznie w miescie oddalonym o 200km.od domu rodzinnego,
ale to juz magisterka, wiec zajecia ma kilka razy na rok, i jezdzi tam i
spowrotem, w tym czasie dzieckiem zajmuja sie dziadkowie, wszyscy mieszkaja w
jednym domu /ktory ciagle jeszcze jest budowany,ale to inna bajka/. A tatus Ady
woli spac do poludnia niz zajac sie nia, Ada jest dziewczynka dosc wesola,
czesto sie "obraza", ale jak kazdemu dizecku przechodzi jej to dosc szybko,
chodzi do przedszkola i ma dobry/normalnykontakt z dzieckiem.
Posluchajcie ja mam 20 lat, ucze sie w kierunku pracy z dziecmi
niepelnosprawnymi i bardziej skupiam sie na defektach i wczelkich wroddzonych
wadach niz na rozwoju zdrowych dzieci - szczegolowym. Czy to jest normalne jak
siedza sobie dwie rodziny Moi rodzice i nasi znajomy, i Paweł z Adą, bo Gosia
była w pracy akurat, wiadomo, ze jak jest ciasno przy stole, to albo dziecko
sie przenosi zeby nie szturchało stolu albo sie lekko stopl wysówa, no i otoz
Ada idzie na swoje miejsce, przy stole wielkanocnym i zahaczyla nozka o noge
stoklu, nic nie rozlala, i nagle WRZASKKKKKK Pawła, i wyzywanie od glupoli i
niedorajd zyciowych 5-cioletniej Ady, ale to nie bylo skarcenie, to był dziki
wrzask jakby sie conajmniej cos palilo.
Pozniej bawie sie z Ada, bnagle krzyk teraz Gosia na nia krzyczy, zeby nie
ruszala czegos, bo zezpsuje - "Ty wszytsko psujesz psuja jestes, zaraz sie
popbrudzisza; sama sobie to zrob jak jestes taka madra". No i moge tak do jutra
wymieniac... Ale non stop jest karcona, to bylo przy nas, a co sie dzieje jak
oni sa sami z dzieckiem to nie wiem, nie chodiz o przemoc fizyczna, ale o
psychiczna, o wyzywanie i ponizanie, wydaje mi sie, ze Ada nie obrazala by sie
tak czesto gdyby nie byla non stop wyzywana i strofowana.
Dodam jeszcze, ze Pawel, Gosia, i reszta mieszkaja na wsi, swiez powietrze
itd. Ada mowi do taty /przy nas/ TATA CHODZ NA SPACER, tata: NIE CHCE MI SIE
IDZ SAMA. Ide ja z moim tata sie przejsc pogadac kawalek na godiznke przed
obiadem, i Ada stoje przed nami i maslane oczka: A ZABIERZECIE MINE ZE SOBA NA
SPACER, JAK TAK BARDZO CHCE.
To jest opinia babci Ady, ze nigdy nie chodzi na spacer, nie ma ruchu tyle co
koloo domu, ale wiadomo jak to jest...
Powiedzcie, czy to jest normalne w tym wieku i takie zachowanie rodzicow, moze
przesadzam, ale jestem zielona.
Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Borelioza na 75%
Re-start

20.02 syn wrócił do leczenia. Miał być biotrakson, ale z powodu
trudności w zdobyciu leku i narastających objawów boreliozy u syna,
przez 5 dni brał cedax. Od 25 lutego bierze już biotrakson z
azitroxem i tini zamiennie. Konczymy piaty tydzien na tym zestawie.
PCR na candidę albicans negatywny- u mnie i syna. W uniwersalnej
metodzie identyfikacji bakterii wyszły nam gronkowce.
Po tygodniu na biotraksonie zrobiłam mu pierwsze badania- krew OK,
próby wątrobowe idealne:
- ALT 25 (1-55)
- AST 27 (5-34)


Dokładnie ósmego dnia na biotraksonie, syna dopadł herx- z temp.
prawie 38 st., osłabieniem, spadkiem ciśnienia (95/55), tachykardią
(120-140/min), bólem głowy, totalnym rozbiciem i rozchwianiem
emocjonalnym. Bałam się bardzo o niego i myśli o SORze nie były mi
obce. Na szczęście stan się ustabilizował i nastepnego dnia było już
lepiej, choć osłabienie utzrymywało się jeszcze przez kilka dni i
syn nie był w szkole. W tym czasie zaobserwowałam u niego także
problemy z koncentracją uwagi, myśleniem, rozumieniem- prawie jak na
poczatku choroby.

Dwa tygodnie później znowu zrobiłam badania. Bylo to tydzień przed
świętami i ... załamałam się:
- ALT 121
- AST 61

Krew i mocz OK.

Poza nami było 3 tyg. leczenia i znaczna poprawa- zdecydowanie mniej
bolała go głowa i nie dokuczały tak bóle kości. Utrzymywało się
nadal osłabienie, ale nie takie, jak zaraz po herxie... Święta
stanęły pod znakiem zapytania- czy nie trzeba modyfikować leczenia,
zmieniac abaxów...Zgodnie z sugestią lekarza, leczenie dalej
kontynuowaliśmy, a po 6 dniach od tego feralnego wyniku, znowu
zrobiłam kontrolne. I na Wielkanoc wyjechaliśmy uspokojeni

- ALT 59
- AST 42



Na dzisiaj zostały lekkie, okresowe pobolewania głowy i mniejsza
wydolnośc fizyczna, niż np. w grudniu. Wstępnie mamy zaplanowane
leczenie tym zestawem łącznie przez 6 tygodni. Czyli przed nami
jeszcze przynajmniej 10 dni wlewów. I oby żyły wytrzymały!

Oprócz abaxów syn bierze nystatyne 3 x 1, probiotyki, wit.E 3 x 100,
hepatil, essentiale forte i cholamid 3 x 1, no i multiwitaminę oraz
beta glukan. Dzień przed herxem dostał Pyrantelum na ewentualne
pasozyty.

Syn ma apetyt, odzyskał humor i wszystko wygląda nieźle. Wydaje mi
się, że nie jesteśmy w punkcie wyjścia, ale jednak na dobrej drodze
do zdrowia. Boję się bardzo grzybka u niego- to już 15-ty miesiąc
leczenia ( Z dietą nie ma problemów- sam bardziej jej pilnuje, niż
ja. Nawet przy stole wielkanocnym, na ktorym były kawałki pysznego
sernika, pani Walewskiej i rurki z kremem- nie wymiękł. Co prawda
spróbował jeden kawałeczek sernika i 2 rurki (w tym jedna bez
kremu ), ale od razu wziął dodatkowe tabletki nystatyny i
później-probiotyki. Jest naprawde wytrwały i az mnie to czasami
zadziwia.
Martwi mnie wynik bartonelli z Lublina- miał pozytywny Może lada
dzień dowiemy się, co wyszło w PCRze w Poznaniu...

Co u mnie....
W ostatnim dniu abaxów zrobiłam badania kontrolne- ASpat i Alat
całkiem w normie, nawet limfocyty były w normie, choć całkiem nisko.
Po 5 tygodniach bez abaxów spadły mi znowu- mimo, że zamiast abaxów
w zasadzie zestaw leków pozostał ten sam ( z beta glukanem).Jednym
słowem- coś mnie gryzie
Przez 2 tyg. po przerwaniu leczenia brałam flukonazol, a potem
kolejne 2 tyg. olekej z oregano. Nic nadzwyczajnego się nie działo,
żadnych herxów grzybowych nie było.
W pierwiastkowej analizie włosa wyszły mi nadmiary wapnia i magnezu,
a niedobór sodu, co przy niedoborach wit. D3 mogło sugerowac
problemy z przytarczycami i tarczycą. Fosfor, wapń i parathormon w
normie,nieco ponad normę- fosfataza alkaliczna. Czekam na wyniki
wit. D3 i B12.

Po ok. 2 tyg. przerwy od abax moje dolegliwości zaczęły się nasilac
i stopniowo pojawiac stare sprawy- bóle karku, szyi i głowy, bóle
barku, znacznie zwiększyło się osłabienie i zmeczenie, mam różne
ciśnienie krwi- od zbyt niskiego do za wysokiego. Do tego
kontynuacja, a wręcz nasilenie bezsenności i kołatania serca. Mój
neurolog za punkt honoru postawił sobie zadanie, aby mnie uśpić na
kilka nocy i zobaczyć, jak będe się wtedy czuła. Niestety, lista
jego pomysłow zbliża się ku koncowi, choć ostatnio przepisał mi
Dormicum i ... działa całe 5-5,5 godz.! Ale to taki lek, że po paru
dniach trzeba o nim zapomnieć. Ostatnio zadziałała nawet połówka
Stilnoxu. Ale w samopoczucuiu nic się nie zmieniło.

W mojej ocenie obecnie jest gorzej, niż tuz po przerwaniu leczenia.
Dlatego chciałam wrócić do leczenia. Po długich dyskusjach z
lekarzem, stanęło na tym, że trzeba wypróbować biotrakson-przez
wiele tygodni. Niestety, po kilkunastu próbach wkłucia mi się w
żyły,pielęgniarki poddały się, a ja zostałam z mega dołem. Po prostu-
nie mam zył
Czekam teraz cierpliwie na wyniki PCRa na bartonellę z Poznania.
Albo chinolon, albo cedax...


Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: z zycia Polakow w Chicago
10/10/02 - CHICAGO
Chicago to Chicago
Miasto emigracji
Nad wielkim jeziorem
To miasto stoi
Ramiona rozklada
Nikogo sie nie boi
Na poludniu gorale na polnocy hanysy
Polska tu mieszka od Bugu do Nysy
Hello pozdrawiam Siury i Okeje
Wcale sie nie smieje
Mowie co sie dzieje w miescie
Gdzie naroznikow jest 200

Wielka rodzina (bis)
Chicago jest Chicago
Miasto emigracji
250 przeroznych nacji
250 roznych jezykow
250 jezykowych slownikow

Chicago jest Chicago
Jej nom USA
Tutaj odnalazlem sie w Polsce malej state
Chicago jest Chicago
studio dream
Tutaj wszystko czego pragniesz
Znajdziesz w nim
Ej!! Jade do Ameryki!

I mamy kolejny odcinek z serii Chicago;
Tym razem poznajemy nowa rodzine chicagowskich Polakow; zwia sie
Mackiewiczowie;
Zygmunt Mackiewicz ksywa Ziggy, na pierwszy rzut oka przypomina Michala
Strogoff'a! Olbrzymi byczasty facet z dlugimi siwiejacymi wlosami spietymi z
tylu w konski ogon i dluga przypruszona biela broda, na ktorej tez plecie
sobie warkoczyk! Ten wygasajacy okaz czlowieka jest juz niemal dekadencki;
styl harley'owiec:)
sytuacja niezbyt ciekawa u naszego Zygmusia; ma warszat naprawy samochodow,
ktorymi tez handluje; znaczy sie handlowal, bo bizness nie idzie!
widzimy go w jego kuchni, za stolem, z posredniczka nieruchomosciami;
Polka po piecdziesiatce, blond wlosy i z chmara spinek w glowie! Podsuwa do
podpisania papierki Ziggiemu, w ktorych to nie wyceniwszy kapitalu chce 4% od
sprzedanego warsztatu przez 3m-ce; nawet w przypadku, kiedy nasz Zygmus
sprzeda bez jej posrednictwa swoj zaklad, bedzie dostawala jakas tam przez
siebie ustalona sumke! Sprytna lisica, ale Zygmusc nie da sie zwiesc
prymitywnej kokieterii agentki;
Ta filmowa dealer'ka, z poczatkiem dyskusji jest rozesmiana, wesolutka, to
prawdopodobnie efekt kamery; niestety z czasem traci swoj glosny smiech i
staje sie dosc opryskliwa;
Zygmunt nie daje jej mozliwosci uczestniczenia w sprzedazy;
widzimy go pozniej w jego garazu-warsztacie; pucuje swoj trojkolowy motor, z
wymalowana na masce pol-naga dziewica:)
Nie da sie ukryc! Nasz grubo ponad piecdziesieciolatek robi sobie czeste
eskapady swoim motorem w towarzystwie kolesiow;
nadal pokazuja naszego harley'owca; tym razem z jego zona Bozena; sceneria ta
sama tj. kuchnia;
fakt, ze ciezko jest rozmawiac przed kamera i zwlaszcza wtedy, kiedy interesy
nie ida i sprzedac warsztatu tez nie mozna; rozmowa niby zartobliwa, ale widac
podminowane malzenstwo;
Bozena pyta go jak idzie sprzedaz; i tutaj Ziggy zeby nie stracic fasonu mowi,
sprzedalem 24 pozniej 26 samochodow, male sprostowanie zonki - to bylo 12 LAT
TEMU!!
Ale jest szczegol w ich kuchni, ktory chyba wszyscy pamietamy z Polski;
jelenie rogi na scianie!! TAK! jak w Polsce!! wisza, w kuchni w dosc pokaznym
miejscu! to taki typowy Polski symbol!!!
zmiana scenerii; nasi bohaterowie przygotowywuja sie do swiat Wielkanocnych!
Bozena w ondulacji zrobionej przez corke; Ziggy w dlugim czarnym plaszczu
skorkowym i kaszkiecie na glowie; z wnukami, dziecmi, zieciem jada do
restauracji polskiej 'CocoNuts'; wszyscy dopieci na ostatni guzik; tam jedza
ich wielkanocny obiad;
menu/ indyk, barbecue, ale i polskich potraw nie brakuje!!
w tejze restauracji odbywaja sie wszelkie polskie imprezy: pogrzeby, komunie,
wesela, swieta rodzinne .....no i nasz harleyowiec czesto podkreca swego
kudlatego wasa, ktory z broda stanowi jednosc:))

teraz wracamy do znanych nam juz osob z poprzednich odcinkow;
Teresa- bidulka sama w kosciele na Jackowie, na mszy niedzielnej wielkanocnej;
kosciol 'zabity' ludzmi!!
az dziw bierze! Ona sama, bez kolezanek; slucha kazania ksiedza; po mszy,
wychodzi z kosciola i piechota, po brudnych, zasmieconych ulicach Jackowa
zasuwa w nieznanym kierunku;
idzie do budki telefonicznej; dzwoni do Polski do corki; przed corka Teresa
jest dosc opanowana nie mowi zbyt wiele o samotnosci, ale kiedy dowiaduje sie,
ze wnuczek chory i nikt nie zaprosil ich w Polsce do stolu wielkanocnego, ze
same niebogi sa kazda w swoim kacie, zaczela poplakiwac! Ech! i mnie tez lezka
w oku stanela! Jakosc ciezko patrzec na cudza samotnosc! Taka mi sie wydala
wtedy zagubiona, bezbronna i bezsilna!

Zmiana scenerii; jestesmy u naszego maestro fryzjera Antoniego; ten juz wogole
jest nawiedziony przez obraz Polski; cytuje wiersze, mowi jak to zmarnial rod
Polski, ze przez 'radio maryja' Matka Boska przyjdzie do kazdego domu
polskiego; ze narod bez religii to jak bez duchowosci, ze w Polsce to tylko
chwilowy upadek, ze kiedys Polacy zostawia Wyborowa, "Nie" Urbana, nie bedzie
juz wodki Sobieskiego, ani Chopena, ze ziemia Polakow jest ziemia
niepokalanych i mimo iz wrogowie zmiazdzyli psychike narodu Antoni widzi
Polske odnowiona; na te intencje napisal tez wierszyk "Najjasniejsza
Rzeczypospolita" i cytuje go;
pan Antoni ma ladny niebiesciutki fartuszek z krotkimi rekawami, a pod spodem
wystaja mankiety jego bieluskiej w drobne paseczki koszuli; i ta nienaganna
fryzura; wszystkie wlosy sa "na bacznosc" tak jak zadecydowal Antoni

i ostatni watek filmu; Krystyna je obiad ze swa mama; mama dosc skryta
kobitka, natomiast Krystyna ma ton glosu b. wyniosly, czasami wrecz
zarozumialy; przypomina matce jak to musiala sprzatac mieszkanie w Polsce
przed swietami, prac firanki, trzepac dywany, gotowac i oczywiscie z
przekasem w glosie przypomina swej matce, ze po raz pierwszy w zyciu, spedza
ona swieta poza swoim domem! Jedzonko razem maja zakaskowe; chlebek, wedliny,
herbatka, salatka...na stoliczku we flakoniku rozowe gozdziki.
Mieszkanko dosc malutkie pokoj z tzw. amerykanska kuchnia;

i juz koncowka, czyli migawki z ulicy i osoby mowiace o Usa;
nakazy, zakazy, zeguly, za wszystko surowo trzepa placic, inna osoba - nie
poboba sie jej, ale mowi, ze tutaj mozna zrobic pieniadze i jakis 10-letni
chlopaczek dodaje, ze urodzil sie w USA, ze chcialby jechac do Polski, ale
bron Boze tam mieszkac!

i tyle opowiadania na ten 20min. dokument;

Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jakub791.xlx.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukano 317 rezultatw • 1, 2, 3  

    Powered by WordPress dla [Wywiadowka]. Design by Free WordPress Themes.