|
Starostwo Powiatowe Lubaczów |
Ogldasz odpowiedzi wyszukane dla hasa: Starostwo Powiatowe Lubaczów
Temat: Jak komornik sobie dom urządzał
miałeś rację p.Czaplicki Macewy nadal podpierają stodołę
PAP 10:15
Wojewoda podkarpacki nie da pieniędzy na opłacenie działań komornika, któremu
zlecono odzyskanie macew - żydowskich, kamiennych płyt nagrobnych, znajdujących
się pod stodołą jednej z mieszkanek wsi Wielkie Oczy - poinformował starosta
lubaczowski Józef Michalik.
181 macew, na których wspiera się stodoła, pochodzi z żydowskiej nekropolii w
Wielkich Oczach. Pomimo prawomocnego orzeczenia sądu, nakazującego rozebranie
stodoły i zwrot kamiennych płyt, kobieta nadal nie wykonała polecenia. Kiedy
Prokuratura Rejonowa w Lubaczowie zleciła komornikowi ich odzyskanie, ten
zażądał wniesienia opłaty egzekucyjnej w kwocie 8 tys. zł. Prokuratura
stwierdziła, że nie zapłaci, gdyż nie jest to jej obowiązkiem. Starostwo
Powiatowe w Lubaczowie też nie ma na ten cel pieniędzy, więc zwróciło się do
wojewody podkarpackiego, by ten opłacił egzekucję komornika.
Wojewoda także odmówił argumentując, że macewy (podobnie jak cmentarz, z
którego pochodzą), nie są wpisane do rejestru zabytków i nie podlegają prawnej
ochronie konserwatorskiej. Pomimo takiego obrotu sprawy nalegamy, by komornik
przeprowadził egzekucję - mówi Michalik. - W ostateczności to właśnie my
będziemy musieli szukać pieniędzy na opłacenie jego czynności.
Po II wojnie światowej kamienne nagrobki z cmentarza żydowskiego (kirkutu) w
Wielkich Oczach mieszkańcy tej wsi powszechnie wykorzystywali w swoich
gospodarstwach. Robiono z nich schody, używano do podpierania budynków. Po
interwencji Stowarzyszenia na rzecz Ochrony Zabytków Kultury Żydowskiej
działającego w powiecie lubaczowskim, większość gospodarzy zwróciła macewy,
które powróciły na nekropolię. Tylko jedna starsza kobieta nadal ignoruje
prawomocne polecenie sądu i na razie władze samorządowe - z powodu braku
pieniędzy na komorniczą egzekucję - są bezsilne. (mn)
Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: zabytki kultury ukraińskiej w Polsce
Wiekie Oczy Trzeba ratować cerkiew
Anna Gorczyca 2008-10-07, ostatnia aktualizacja 2008-10-07
18:24:46.0
Cerkiew w Wielkich Oczach może nie przetrzymać zimy. W jedynej na
Podkarpaciu i jednej z nielicznych w Polsce cerkwi tzw.
szachulcowych, czyli budowanych z tzw. muru pruskiego wali się dach,
niszczeje wnętrze. Niestety, nikt nie spieszy jej na ratunek
Greckokatolicka cerkiew pw. świętego Mikołaja Cudotwórcy w Wielkich
Oczach została wybudowana w latach XX ubiegłego wieku, ale rolę
świątyni pełniła tylko kilkadziesiąt lat.
- Gdy w latach 1945-48 Ukraińcy zostali wysiedleni z tych terenów,
cerkiew została zamieniona na magazyn, który mieścił się tam aż do
1989 roku - przypomina Piotr Tyma, prezes Związku Ukraińców w
Polsce. Przez te lata nie była remontowana, drobne prace
zabezpieczające zostały przeprowadzone w 1990 r.
- W tej chwili sytuacja jest taka, że obiekt niszczeje i nie ma go
kto wyremontować. Cerkiew jest wpisana do rejestru zabytków. Jej
właścicielem jest Skarb Państwa, czyli tak naprawdę jest niczyja -
dodaje Tyma.
W imieniu Skarbu Państwa budynkiem administruje starostwo powiatowe
w Lubaczowie. - Jesteśmy administratorami, ale z tego tytułu żadnych
dodatkowych pieniędzy nie mamy. W naszym budżecie nie ma pieniędzy
na remont. Nawet na tymczasowe zabezpieczenie nie mamy pieniędzy -
mówi Krzysztof Szpyt, wicestarosta lubaczowski. Przyznaje, że
cerkiew przegrywa z drogami, które też trzeba remontować.
Starostwo nie może liczyć na pieniądze wojewódzkiego konserwatora
zabytków, bo... cerkiew jest własnością Skarbu Państwa. Co innego,
gdyby została skomunalizowana, czyli przejęta przez gminę. Wtedy
wojewódzki konserwator zabytków mógłby pomóc finansowo w remoncie.
- Próbowałem przekonać radnych gminy Wielkie Oczy, żeby się
zdecydowali na takie działanie, ale nie udało się - mówi Krzysztof
Szuwarowski z Państwowej Służby Ochrony Zabytków z Przemyśla.
- Ja też próbowałem przekonać radnych, ale jak usłyszeli, że
najpierw musimy zrobić analizy, kosztorysy, plany, a potem możemy
się starać o pieniądze, których wcale nie musimy dostać, to nie
zgodzili się na przejęcie cerkwi. Dlaczego to my mamy się potem
tłumaczyć z tego, że budynek się zawalił? - tłumaczy Władysław
Strojny, wójt gminy Wielkie Oczy. Jego zdaniem za taki stan cerkwi
sporo winy ponoszą także służby konserwatorskie. - Przez całe lata
nie kiwnęli palcem. Teraz na remont cerkwi potrzeba około miliona
złotych - mówi wójt
Szuwarowski przypomina, że konserwator zabytków jest tylko
inwestorem zastępczym, nie zajmuje się bezpośrednio remontami. -
Mamy sporo przykładów, w których dzięki pomocy finansowej
konserwatora udało się uratować podobne obiekty. Wystarczyło, że
ktoś chciał i miał pomysł. Gdyby w Wielkich Oczach dach został
naprawiony, z remontem wnętrza można by jeszcze poczekać kilka lat.
Można by to robić małymi krokami, zdobywając środki. Tak została
uratowana cerkiew w Dubiecku. Zaopiekowało się nią Stowarzyszenie
Miłośników Dubiecka. Teraz jest to obiekt wystawienniczy i sala
koncertowa. Do cerkwi w Dubiecku ściągają artyści z całej Polski. W
Cieszanowie cerkiew uratowało miasto, które ją przejęło. Teraz
cerkiew służy jako sala koncertowa i obiekt kultury - stwierdza
Szuwarowski.
- U nas nie ma takich stowarzyszeń, które zajęłyby się ratowaniem
cerkwi - przyznaje wójt Strojny.
Co dalej będzie z cerkwią w Wielkich Oczach? Sprawą zainteresowany
został wojewoda podkarpacki, w jego imieniu zajmuje się tym
Włodzimierz Malicki, pełnomocnik ds. kontaktów z mniejszościami
narodowymi. - Sprawdzam, jaki jest stan prawny, a potem spróbujemy
jakoś pomóc - deklaruje.
Anna Gorczyca
kc
Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: żądanie przeprosin za akcję "Wisła"
Pozew o Akcję Wisła Oto czytam :
Pozew o akcję "Wisła" w przemyskim sądzie
Anna Gorczyca 2007-06-27, ostatnia aktualizacja 2007-06-27 20:02
Mieszkanka Przemyśla domaga się odszkodowania za mienie, które jej rodzina
utraciła w czasie akcji "Wisła". Kobieta najpierw domagała się 200 tysięcy
złotych, w czasie pierwszej rozprawy jej roszczenia wzrosły do ponad dwóch
milionów złotych
Katarzyna Samojlik miała 18 lat, gdy w 1947 r. została wraz z rodziną wyrzucona
w czasie akcji "Wisła" z rodzinnego domu. - Byłam najstarsza z rodzeństwa,
pamiętam nasz dom i gospodarstwo. Wysiedlono nas z miejscowości Dobra w gminie
Sieniawa do Reszla w woj. warmińsko-mazurskiem. W 1941 r. mama została wdową.
Jak nas wysiedlono, to nie dostaliśmy niczego. Gospodarstwa dawano tym rodzinom,
w których był mężczyzna. Takich jak my nie chcieli nawet w pegeerach. Pozbawiono
nas ziemi i domu wraz z żywym inwentarzem. Straciliśmy ponad siedem hektarów
ziemi, dom, stajnię i wozownię, stodołę, krowy i konie - opowiada. Na liście
strat umieszcza również dwa żelazne wozy.
Katarzyna Samojlik i jej matka wróciły do Przemyśla w 1986 r. - Kupiłyśmy
mieszkanie za własne pieniądze. Rząd RP, wysiedlając nas na Ziemie Odzyskane,
nie wypłacił ani mnie, ani mojej rodzinie żadnego odszkodowania - dodaje.
Jej zdaniem rząd RP pozbawił jej rodzinę prawa własności niezgodnie z
konstytucją. - W czasach komunistycznych do 1990 r. nie można było starać się o
odszkodowanie ze względu na ustrój, teraz szukam zadośćuczynienia - mówi Samojlik.
W pozwie, który skierowała do Sądu Okręgowego w Przemyślu, zażądała od
Ministerstwa Skarbu 200 tys. zł odszkodowania. Na pierwszej rozprawie, która
odbyła się w ubiegłym tygodniu, podniosła kwotę roszczeń do 2 milionów 116 tys.
zł. - W pierwszym pozwie pani Samojlik domagała się odszkodowania za majątek
matki. Przed rozprawą znalazła dokumenty dotyczące majątku ojca i w oparciu o te
dokumenty podniosła kwotę odszkodowania. Proces w tej sprawie jeszcze się nie
rozpoczął, jest na etapie uzupełnień procesowych. Pani Samojlik musi dopłacić
jeszcze 3,9 tys. zł kosztów procesowych lub uzyskać zwolnienie sądu z tych opłat
- wyjaśnia sędzia Lucyna Oleszek, rzeczniczka prasowa Sądu Okręgowego w Przemyślu.
W przemyskim Sądzie Okręgowym to druga w ostatnim czasie sprawa o odszkodowanie
za mienie utracone na skutek akcji "Wisła". - W tamtej sprawie pozwane zostało
starostwo powiatowe w Lubaczowie. Sąd oddalił te roszczenia, uznając, że sprawa
się przedawniła. Osoba, która wniosła sprawę, odwołała się od wyroku. Sprawą
będzie zajmował się Sąd Apelacyjny w Rzeszowie - informuje Oleszek.
Rzeczniczka sądu przyznaje, że każda z takich spraw jest dużym wyzwaniem dla
sędziów. - Nie ma jednoznacznych uregulowań prawnych - dodaje.
Zdaniem przewodniczącego Związku Ukraińców w Polsce Piotra Tymy należy uznać
akcję "Wisła" za nielegalną. Dałoby to deportowanym prawo do ubiegania się o
rekompensaty za bezprawnie odebrane mienie. Z różnymi efektami o zwrot lasów
ubiegali się Łemkowie. - Wiem o 74 takich przypadkach. Pozwów do sądów o
odszkodowania za zabrane domy, ziemię było do tej pory bardzo niewiele. Część
osób otrzymała po wysiedleniu na ziemie zachodnie mienie zastępcze, a wiele osób
nie ma dokumentów potwierdzających prawo własności do pozostawionego mienia -
dodaje Tyma.
Anna Gorczyca
Koniec cytatu
Przeczytaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pljakub791.xlx.pl |
|
|
|
|